- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Amorphis "Silent Waters"
"Silent Waters" to druga płyta Amorphis z udziałem Tomiego Joutsena, który zastąpił byłego wokalistę Pasi Koskinena. Zastępstwo to można uznać za dość udane. Już słuchając poprzedniego albumu, "Eclipse", odnosiło się wrażenie, że Tomi niemalże idealnie wpasował się w "amorphisowski schemat".
Wraz z nadejściem nowej płyty zespół obiecywał powrót do korzeni. Podobnie jak na poprzednich wydawnictwach również i na "Silent Waters" znajdziemy odniesienia do Kalevali. Już sama okładka oraz warstwa tekstowa przenoszą nas w świat herosa Lemminkainena. Mowa o miłości do czarownicy Louhi, o poświęceniu dla ukochanej, śmierci w odmętach wody oraz o cudownym wskrzeszeniu. Historia naprawdę ciekawa. Szkoda tylko, że nie można tego samego powiedzieć o nowej płycie, której, bądźmy szczerzy, choć słucha się nie najgorzej, to jednak nie powala na kolana.
Rozpoczynający płytę "Weaving The Incantation" oraz następny, "A Servant", potęgują wrażenie, że mamy do czynienia z ciekawym, melodyjnym, deathmetalowym materiałem, godnym uwagi. Niestety owe wrażenie niknie niespodziewanie wraz z nadejściem tytułowego "Silent Waters", który podobnie jak "Enigma" jest zwyczajnie nudny. Reszta płyty to utwory, wśród których ciężko znaleźć "perełkę". Wyjątkiem może być jedynie całkiem przyjemny "I Of Crimson Blood".
"Silent Waters" jest przeciętną i pozbawioną "pazura" produkcją. Niby znajdziemy na niej kilka ciekawych, wpadających w ucho melodii okraszonych mieszanką growli i czystych partii wokalnych. Niby są nieźle brzmiące klawisze, niby jest klimat. Ale w rzeczywistości czegoś brakuje. Może dlatego, że najnowsze dokonanie Finów, jest zwyczajnie lżejsze od swoich poprzedniczek i jakieś nijakie. Może również dlatego, że tęskno do Amorphisa za czasów "Tuonela" z 1996 roku czy chociażby do "Tales From The Thousand Lakes" z roku 1994.
Materiały dotyczące zespołu
- Amorphis
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Sepultura "A-Lex"
- autor: Piter_Chemik
Crionics "Neuthrone"
- autor: Norveg
Korpiklaani "Tervaskanto"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: Norveg
Nightwish "Dark Passion Play"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: Norveg
Alter Bridge "Blackbird"
- autor: tjarb