- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Amorphis "Am Universum"
Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że czas pędzi nieubłaganie szybkim tempem. Pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu zachwycałam się doskonałym albumem Amorphis "Tuonela". Jak sie okazuje od tego "nie tak dawno temu" minęły prawie dwa lata. Ta odległość czasowa naprawdę zadziwia, ja wciąż bowiem słyszę w uszach świeże jeszcze dźwięki "Divinity", "The Way" czy "Summer's End". Choć już nie tylko te. Amorphis znowu "rozrabia" na rockowo-metalowej scenie. Dwa lata po niezapomnianej "Tuoneli" otrzymaliśmy kolejną porcję niesamowitych, urzekających dźwięków.
Co tu dużo mówić - ta płyta była skazana na sukces zanim jeszcze powstała, zanim jeszcze jej próbki zdołały w minimalnych ilościach przedrzeć się przez studyjną powłokę. Amorphis przecież doskonale wie, jak wyczarować magiczne, hipnotyzujące dźwięki, jak zniewolić swą twórczością słuchacza. Wielbiciele metamorfozy, jaką przeszedł zespół, będą w pełni usatysfakcjonowani - "Am Uniwersum" kontynuuje kierunek obrany na "Elegy" i znakomicie rozwinięty na "Tuoneli". Ale to nie tylko kontynuacja - to także, a może nawet przede wszystkim, kolejny krok naprzód, krok, który swą dojrzałością i bogactwem treści przebija swego poprzednika. Może trudno to sobie wyobrazić, ale Amorphis znowu przeskoczył i tak już wysoko ustawioną poprzeczkę, nagrał płytę, o której bez cienia wątpliwości można powiedzieć: "najlepsza w dyskografii". W dźwiękach lejących się z "Am Universum" Finowie fantastycznie połączyli swoje największe atuty - niebanalną przebojowość, cudowne, urzekające melodie, orzeźwiający klimat wprost z krainy tysiąca jezior. Nie da się nie zauważyć, że z płyty na płytę Amorphis coraz pewniej żegna się z metalem, jednak mimo wszystko pierwotne inspiracje dają wciąż o sobie znać. To już jednak nie jest ciężki death-doom, a proste (lecz zagrane z polotem), tradycyjne granie - trochę tu hard rocka, trochę klasycznego heavy, trochę gotyku. W to rockowo-metalowe brzmienie swobodnie wpleciono folkowe (oczywiście tradycyjnie fińskie) akcenty i psychodeliczną atmosferę. A nad całością unosi się powiew lat siedemdziesiątych. Nieśmiertelna tradycja po mistrzowsku została tutaj wkomponowana w nowe, odświeżające brzmienie. Z jednej strony zachwycają solidne, melodyjne gitary, z drugiej nie można obojętnie przejść obok delikatnych klawiszy i przede wszystkim obok niesamowitych popisów saksofonisty (a tych naprawdę jest tutaj sporo). Jest jeszcze charyzmatyczny, niezwykle oryginalny wokal Pasiego Koskinena. Wokal jeszcze doskonalszy, jeszcze bardziej urozmaicony niż na "Tuoneli". Rezygnacja z growlingów była jak najbardziej trafnym posunięciem. Zresztą cała muzyczna metamorfoza niewątpliwie wyszła grupie na dobre (choć "Tales from the Thousand Lakes" także był wyjątkowy) - bo deathowo-doomowych grup mamy wiele, a Amorpis ze swoim obecnym wcieleniem na pewno nie ma sobie równych.
"Am Universum" to niezwykle dojrzały i oryginalny krążek. Wypełniony cudownymi dźwiękami, które w mig omamiają i uzależniają. Bo jak tu zachować zimną krew przy tych urzekających, pełnych głębi i tęsknoty melodiach...? Ten album na to do siebie, że gdy już raz wedrze się do duszy słuchacza, pozostanie w niej na długo. Do następnej dźwiękowej odsłony. Ale... to jeszcze zbyt odległa przyszłość. Na razie cieszmy się "Am Universum".
Materiały dotyczące zespołu
- Amorphis
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Anathema "Judgement"
- autor: Raf
- autor: Margaret
- autor: Adam "Tool" Ulecha
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Volbeat "Rock the Rebel / Metal the Devil"
- autor: RJF