- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Amon Duul II "Phallus Dei"
![okładka płyty](https://www.rockmetal.pl/pics/okladki/1/5/00051.jpg)
Debiutancki album formacji Amon Duul II uznawany jest za jedno z najwybitniejszych dokonań niemieckiego rocka. Grupa powstała po wyodrębnieniu z pochłoniętej raczej walką ideologiczną niż tworzeniem pięknej muzyki Amon Duul, co może zwieść niektórych słuchaczy - istnieją łącznie trzy zespoły o tej nazwie. Dwa, o których wspomniałem, reprezentują monachijską scenę krautrockową (od słowa kraut - trawka). Do nagrania zostali zaproszeni goście: na perkusji Holger Truelzsch z równie legendarnej już dziś Popol Vuh, lider Embryo Christian Burchard oraz późniejszy członek m.in. Hawkwind i Mother Gong, Dave Anderson (gitara basowa). Główny skład grupy to:
John Weinzierl - gitary, bass i spiew,
Chris Karrer - gitary, skrzypce i spiew,
Falk-Ulrich Rogner - organy,
Renate Knaup - spiew,
Shrat - bongosy i spiew,
Peter Leopold - perkusja,
Dieter Serfas - perkusja
Płyta zawiera czterdzieści minut muzyki... jakiej? Genialnej. Mrocznej, przeszywającej, zaskakującej niesamowitą harmonią i zwartością... Album podzielić można na dwie części. Pierwsza składa się z czterech kompozycji, przy czym ostatnia z nich stanowi przejście do tytułowej monumentalnej dwudziestominutowej suity. Wprowadzenie do płyty to niczym rytualny taniec sekcji rytmicznej z wyłaniającą się gitarą elektryczną potęgującą etniczne piękno. Nagła zmiana tempa i muzyka płynie do przodu... znów zwalnia... i znów dajesz się porwać nieziemskiemu wirowaniu... powoli coś zaczyna wwiercać się w mózg. Kolejne kompozycje... niesamowicie mroczne, psychodeliczne wizje, pełne napięcia. Dynamiczna praca ciężkiej sekcji... jazzujące sola, wycie Renate Knaup połączone ze śpiewem w starogermańskim języku naprawdę robią ogromne wrażenie. I to wszystko razem tworzy logiczną całość. Należy wspomnieć, iż w znacznej swej części jest to album instrumentalny. Patetyczne melodie przywołują na myśl odległe zaginione cywilizacje... tajemnicze mistyczne piękno gór... pogrążasz się w wędrówce po świecie chorej wyobraźni. I gdy nadchodzi czas na finałową kompozycję, wszystko uspokaja się. "Phallus Dei" jest dla mnie jedną z najbardziej udanych suit w historii rocka. Przy niej nawet największe dokonania grupy Can (kocham!) wydają się być wtórne. Rozpoczynają ją zdawałoby się chaotycznie rozrzucone dźwięki... powoli wyłania się melodia, która wciąż ewoluuje i przybiera najróżniejsze postaci. Utwór przyspiesza, zwalnia, wciąż jednak płynąc do przodu. Rolę lidera przejmują kolejne instrumenty, mieszając się ze sobą w czasem iście freejazzowych solach.
Arcydzieło formy i niesamowity klimat. Dla mnie jedna z ukochanych płyt, polecam każdemu miłośnikowi rocka progresywnego.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu