- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Alice In Chains "The Devil Put Dinosaurs Here"
Szczerze przyznam, że gdy dowiedziałem się o fakcie, iż muzycy Alice In Chains mają zamiar nazwać swoją nową płytę "The Devil Put Dinosaurs Here", parsknąłem śmiechem, ponieważ utkwiły mi w pamięci mądrości jednej z czołowych gwiazd polskiej sceny muzycznej, legitymizującej się nad wyraz wysokim ilorazem inteligencji, która zastanawiała się dlaczego w starotestamentowej "Księdze Rodzaju" nie było miejsca dla dinozaurów. Mam nadzieję, że owa blond włosa gwiazda o aspiracjach monarchicznych będzie miała okazję przesłuchać nową płytę legend grunge. Być może rozwieje to jej filozoficzną zagwozdkę związaną z pochodzeniem wymarłych gadów. Jeśli już tkwimy przy analogiach biblijnych, to miałem przed przesłuchaniem płyty obawy, czy aby czasem Jerry'ego Cantrella nie dopadnie syndrom Samsona objawiający się tym, iż po obcięciu włosów stracił swoją nadludzką siłę. Okazało się, że gitarzysta nadal ma krzepę potrzebną do krzesania ciężkich riffów i wyśmienitych kompozycji.
Poprzednia płyta Alicji budziła duże zaciekawienie na długo przed premierą z racji powrotu zespołu do studia po śmierci Layne'a Staleya - z nowym wokalistą, a także gitarzystą. "Black Gives Way To Blue" okazała się bardzo udanym materiałem, nieprzynoszącym ujmy zespołowi, akceptowanym nawet przez tych, którzy spisywali formację na straty. Oczekiwania towarzyszące "Dinozaurom" musiały być więc bardzo duże. Udostępnione przed premierą płyty single "Hollow" i "Stone" wzmogły apetyt, ponieważ kompozycje te - utrzymane w duchu i stylistyce zespołu - okazały się na tyle dobre, żeby wyczekiwać nowego albumu z niecierpliwością. Ciężkie jak diabli riffy, przebojowe melodie, solidna sekcja rytmiczna i wokalne dwugłosy to znaki rozpoznawcze Amerykanów, które cechowały także te single. Szczególnie dobry moim skromnym zdaniem jest utwór "Stone", który miażdży ciężarem już od pierwszych dźwięków zagranych przez basistę Mike'a Ineza, po czym pojawia się świetny, rwany riff grany przez Cantrella i DuValla, który może i nie należy do najbardziej skomplikowanych, ale co najważniejsze - szybko wpada w ucho.
"The Devil Put Dinosaurs Here" to naturalna kontynuacja drogi wytyczonej przy ostatnim albumie, na co wpływ niewątpliwie ma ponowny wybór producenta Nicka Raskulinecza. Struktury kompozycji są podobne, kilka utworów z najnowszej płyty za sprawą poszczególnych dźwięków kojarzy mi się z kompozycjami z poprzedniczki: "Pretty Done" z "Check My Brain", "Breath On A Window" z "Lesson Learned", "Phantom Limb" z "Looking In View", "Low Ceilling" z "Take Her Out", a "Voices" z "Your Decision". Niewątpliwie Jerry Cantrell po latach na scenie wyrobił sobie na tyle wyrazisty i charakterystyczny styl gry na gitarze, że siłą rzeczy mogą pojawić się podobieństwa do dawniejszych dokonań, jednak sztuką jest przy tym unikanie autoplagiatu czy autoparodii. Akustyczna ballada "Scalpel" mogłaby znaleźć się na EP-ce "Sap", a utwór tytułowy za sprawą brzmienia gitary przywołuje "I Can't Remember" z "Facelift". W rewelacyjnym "Lab Monkey" pojawia się jakże charakterystyczne dla Jerry'ego solo zagrane na "kaczce", z miejsca przypominające jego popisy w "Rotten Apple". Solówki Cantrella trzymają bardzo wysoki poziom, szczególnie bardzo piękne dźwięki z "Breath On A Window" przygłuszane niestety przez śpiewany refren.
Na "Dinozaurach" William DuVall częściej pokazuje na co go stać, nie tylko będąc harmonijnym wsparciem wokalnym dla Jerry'ego, ale i samemu często wybijając się na pierwszy plan. Świetnie wypadł w ponurym "Hung On Hook", w którym zabrzmiał nad wyraz podobnie do swojego zmarłego poprzednika, jednak bez silenia się na bezrefleksyjną imitację. O sile rażenia jego potężnego głosu możemy przekonać się w utworze "Phantom Limb", w którym także zagrał gitarową solówkę. Wielkim atutem poprzedniego albumu była wieńcząca go wzruszająca piosenka tytułowa dedykowana Layne'owi, z udziałem Eltona Johna. Podobnie "Dinozaury" kończą się bardzo piękną kompozycją, zatytułowaną "Choke".
"The Devil Put Dinosaurs Here" to płyta wymagająca kilku podejść. Obawiam się, że za pierwszym razem może do siebie nie przekonać, ale z każdym kolejnym, coraz uważniejszym przesłuchaniem będzie zyskiwała uznanie. Za pierwszym razem przeklinałem na czym świat stoi, ponieważ nie ukrywam, że nowy album Alice In Chains był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie krążkiem 2013 roku, aby po kilku kolejnych, coraz bardziej uważnych odsłuchach nabierać przekonania do tego materiału, który posiada kilka naprawdę wspaniałych utworów, a i te, które są mniej wspaniałe - nie przynoszą Amerykanom wstydu. Jeszcze jest za wcześnie, aby wyrokować, czy nowy materiał jest lepszy od "Black Gives Way To Blue". Z pewnością nie jest od niego gorszy.
Później jak przyjechali, to zobaczyli jakich mają wspaniałych fanów :)
PJ ma fankluby, które dbają, by przypominać zespołowi o przyjeździe.
K.wa to było tak: słucham 1 raz i myslę;, ale g.. nagrali, jakieś wymęczone riffy, wokale niedopasowane, na siłę dokładane. Słucham 2 , 3 , n-ty i wszystko zaczyna współgrać razem i trzymać sie kupy.
To jest właśnie róznica między profesjonalnym muzykiem a odbiorcą-amatorem.
p.s. Choke jest tak przebojowy że w zetce powinni go grać-absolutny hicior