- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Akercocke "Choronzon"
Po bardzo dobrym "Goat of Mendes" można się było po Akercocke spodziewać ciekawej płyty, "Choronzon" jednak wręcz przeszedł moje oczekiwania. Jest to, podobnie jak jego poprzednik, album bardzo zróżnicowany, pełen smaczków i ciekawostek, mieszanina rozmaitych form wyrazu; jednak pod względem zarówno kompozytorskim, jak i brzmieniowym, Anglicy zrobili ogromny krok do przodu.
Przede wszystkim "Goat of Mendes" była dla mnie płytą nieco przeintelektualizowaną - momentami mało spójną i za bardzo synkretyczną. Tym razem kompozycje są wprost doskonałe - wciąż jest to granie ekstremalne, mieszanka grindu, death i black metalu, jednak o bardzo indywidualnym wydźwięku. Niewątpliwie ci dżentelmeni wiedzą, co i w jakich proporcjach podać - jest tu i growling i melodyjny wokal, brzmienia czyste i przesterowane, kilka impresyjnych przerywników... Pojawia się dodatkowo jakiś wschodni instrument stroikowy, wiolonczela i szczypta elektroniki. Muzyka Akercocke intryguje tak wieloma pomysłami, że mimo dość długiego czasu trwania płyty i generalnie wymagającego charakteru tak ciężkiego grania nie sposób się przy niej nudzić. Same utwory są złożone tak, jak można by się po tym kwartecie spodziewać - na riffach z tego albumu niejeden zespół mógłby zbudować całą dyskografię. Co więcej, mimo tego progresywnego wydźwięku oraz wielu zmian nastroju i tempa, wszystko brzmi bardzo spójnie.
Warto zwrócić też uwagę na samo brzmienie. Produkcja jest znakomita - wszystkie instrumenty brzmią bardzo klarownie, a sam zespół umiejętnie i z umiarem korzysta z różnych efektów. Trudno wymienić wszystkie czynniki, które od pierwszego kontaktu odróżniają tę grupę od innych - na pewno duży, jak na taką ekstremalną stylistykę, udział nieprzesterowanych gitar (i nie chodzi tu o jakies tandetne intra czy tym podobne), ale też całe mnóstwo smaczków, które dość trudno opisać, a także charakterystyczny głos wokalisty, niby dość delikatny, ale świetnie współbrzmiący z całą resztą.
Wśród zalewu schematycznego łomotu, o którym można najwyżej napisać kilka malowniczych porównań do kataklizmów i kopania słuchacza w to i owo, "Choronzon" wybija się na kilometr swoją świeżością i pełnią świetnych pomysłów. Zdecydowanie polecam.
Wokalista też nie zawsze daje radę.
Ale jeżeli chodzi o grę to całkiem ciekawie łączą
różne style.
Ale to takie łączenie stylów w sposób, jak to robią młode zespoły Between buried and me, czy Ne obliviscaris.
Nie każdemu będzie pasować.
To taka muzyka dla pracowników korporacji :) bo Akercocke występują w garniturach.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Jak dla mnie zespół bez słabej płyty, wszystkie zajebiste, a powyższa jedna z tych naj naj. Ich wizja prog death black grindu to coś wspaniałego, nikt nie gra tak jak oni, a do Opeth to to jednak podjazdu nie ma. Nie ta liga ;)