- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Agressiva 69 "Agressiva 69"
Pamiętam, że pierwsze dokonania zespołu Agressiva 69 powstawały w czasach, kiedy industrial był dla mnie jeszcze tyko nic nie wnoszącym hałasem. Po prostu nie rozumiałem tego rodzaju dźwięków, za młody byłem i za głupi. Natomiast kiedy już się rozsmakowałem w "przemysłowych" dźwiękach, Agressiva poszła bardziej w stronę szeroko pojętego rocka. Nie zapominała jednak o swych korzeniach, o miejscu, z którego zespół rozpoczął swą muzyczną wędrówkę.
Nowa płyta A69 to produkt naprawdę zawodowy. Nie ma się czego wstydzić, to godne podsumowanie ośmioletniej już działalności. Nie dziwię się więc, że zostali zaproszeni jako support przed polskim koncertem Depeche Mode. Ich muzyka naprawdę pasowała do klimatu dokonań DM. Bodek Pezda idzie z duchem czasu. Ma własne studio, które zaopatruje w nowinki techniczne i stara się cały czas nadążać za "światowym brzmieniem". Dzięki temu płyta jest na maksa dopieszczona. Jest na niej mnóstwo smaczków, które sprawiają, że słucha się jej z przyjemnością. Odnoszę jednak wrażenie, że panowie muzycy nie za bardzo mogli się zdecydować, co będą grać. Bo niby ma to być muzyka elektroniczna z rockowym feelingiem i brzmieniem, ale zdarzają się numery czysto rockowe bez żadnych "udziwnień" ("Gwiazdy", przypominający troszkę Smashing Pumpkins), jak i całkowicie odhumanizowane (np. "Devil Man"). Gitarki raz to plamią dźwiękiem ("Planeta słońce"), raz smagają konkretnym riffem ("Flamenco"). Wokół, niczym owady, kręcą się zakwaszone brzmienia syntezatorów analogowych - i nie tylko analogowych. Całość obraca się w takich właśnie raczej ciemnych barwach - wiadomo: dekadentyzm, te sprawy... Ich też to chyba troszkę złapało.
Dzieje się więc sporo. Wszystko zaś jest obecnie raczej bliższe ostatnim dokonaniom Stabbing Westward niż na przykład Ministry czy Nine Inch Nails, do których to porównywano Agressivę w momencie wydania ich pierwszego albumu w 1993 roku. Może idealnym terminem dla określenia tej muzyki byłby "psychopop" - termin wymyślony przez Maleńczuka, ale pasujący tutaj idealnie. Nie można też odmówić krążkowi specyficznej transowości, rzekłbym wręcz, że triphopowej. Cała ta różnorodność moim zdaniem wyszła jednak płycie na dobre. Nie byłbym w stanie wysłuchać dziesięciu utworów takich jak "Situations" - prędzej czy później bym usnął.
Płyta podzielona jest na część eksportową (teksty po angielsku) i polskojęzyczną. Tę drugą rozpoczyna gościnny występ Edyty Bartosiewicz, której nie spodziewałem się usłyszeć w tego rodzaju oprawie. Sprawdziła się jednak doskonale. Powstał utwór jakby prosto z Bristolu; unosi się tu gdzieś duch Massive Attack, ale ze słowiańską duszą, bo wykorzystany jest tutaj jako główny motyw "Koncert fortepianowy" Wojciecha Kilara.
Jeśli chodzi o stronę liryczną, to - o ile do angielskich tekstów przyczepić się nie mogę - nad polskimi można by jednak troszkę popracować. Zupełnie na przykład nie rozumiem, o co chodzi w "Ciszy", która została wybrana na singiel z tej płyty. Według mnie kawałek jest o przysłowiowej "dupie Maryni". Ale to jedyny taki wybryk, reszta naprawdę trzyma poziom. Trzeba wziąć pod uwagę, że pisanie tekstów po polsku jest dość trudną sztuką, pochwalę wiec liryk do kawałka "Gwiazdy", na tyle nośny, że idealnie nadaje się do nucenia przy goleniu (panie przy goleniu nóg mogą nucić):
"Wszystko w pewnej chwili ma swój kres i koniec
Podstarzałe gwiazdy muszą w końcu odejść
Zróbmy im benefis, gigantyczną stypę,
Wszystkich trzeba upić, a nad ranem wynieść"
Płytka idealnie nadaję się dla osób, które szukają nowych brzmień w muzyce. Nikt nie powinien się zawieść, bo materiał brzmi naprawdę światowo i zawodowo. Aż strach pomyśleć, co zrobią następnym razem. Jednak znając częstotliwość wydawania krążków przez A69, przyjdzie nam chyba trochę poczekać.