- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Aglarond "Across The Dark Night"
Zanim płyta trafiła do odtwarzacza byłem niemal pewny co usłyszę: miks nightwishowo-lacunacoilowy. Krój czcionki zastosowany do nazwy zespołu i tytułu płyty bardzo mocno przypomina bowiem tę stosowaną przez Nightwish, a okładka to połączenie grafik znanych z ich płyt "Angel Fall First" (kolorystyka) oraz "Oceanborn" (motyw oceanu). A że patrząc na imiona, uznałem, że zespół jest z Włoch (to była pierwsza pomyłka, bo kraj pochodzenia to Meksyk...) i mamy tu męski oraz żeński wokal, to skojarzenia z Lacuna Coil nasuneły mi się same. Jednak po uruchomieniu płyty okazuje się, że jest to jednak trochę inne spojrzenie na muzykę. Nie ma tu ani mocnych orkiestrowych partii, ani subtelnej elektroniki, klawiszy jest niby sporo, ale jakoś tak nie rzucają się w uszy. Podstawą są tu bowiem zdecydowanie stricte metalowe środki wyrazu - konkretna i osadzona gra sekcji oraz gitarowe wymiatanie - konkretne i dość surowe. Dodając do tego wokal pana Lucio, który choć chwilami śpiewa "czystym" wokalem, to znacznie częściej wpada w death-blackową manierę, mamy obraz muzyki mrocznej i dość ciężkiej. I rzeczywiście tak jest, gdyż ani wspomniane już, nienatrętne klawisze, ani dość głęboki i niski wokal pani Mariany nie stanowią równowagi dla wyżej wspomnianych elementów. A szkoda, bo bez tego muzyka zespołu robi wrażenie nieco "płaskiej". Poszczególne numery są w sumie w porządku - szczególnie cover depeche'owego "In Your Room" oraz "Screams Of Agony" robią bardzo dobre wrażenie - ale słuchając całej płyty (cztery numery to demo "Across...", a dalsze cztery pochodzą z ich poprzedniej demówki) można się nieco znużyć. Podobne tempa, podobny ciężar gitar, podobna miarowość sekcji i generalnie pozbawione większych śladów melodyjności wokale sprawiają, że po paru minutach robi się dość monotonnie. A gdy płyta się kończy, to nie ma się specjalnej ochoty, żeby znów wcisnąć "play".
W sumie myślę, że umiejętności zespół ma, potrzeba mu tylko nieco więcej ciekawych pomysłów aranżacyjnych. Nadzieje na to są, gdyż porównanie nagrań z poprzedniego i aktualnego demo pokazuje spory postęp. Życzę sobie i zespołowi, żebym się nie mylił :)
Materiały dotyczące zespołu
- Aglarond