- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: After All "The Vermin Breed"
After All to pochodząca z Belgii kapela, która istnieje na muzycznym rynku bardzo długo, bo od roku 1992. Podczas tych trzynastu lat udało im się wydać cztery pełnowymiarowe płyty: "Mercury Rising", "Dead Loss", "Transcendent" oraz "Wander". Opisywany "The Vermin Breed" to najnowsze dziecko zespołu.
I powiem szczerze, że jeśli poprzednie albumy są podobne do tego właśnie, to bardzo, ale to bardzo żałuję, że After All nie poznałem wcześniej! Dlaczego? Bo jest to potężny kawał metalowego mięcha. Heavy metal zmieszany z thrashem oraz odrobiną deathu. Słychać tu zarówno Megadeth i Slayera, jak i Iced Earth oraz Savatage. Potężna, powalająca na łopatki muzyka, której intensywność i zaciekłość chwilami po prostu niszczy! Riffy wygrywane przez parę Van Damme/Depree to istne mistrzostwo świata - ciężar, świetny feeling i ekspresja, posłuchajcie chociażby zawijasów w "Forgotten", rewelacyjnego mrocznego otwarcia w "The Insufferable" czy ciętych dźwięków z "The Great Divide". Po dołożeniu do tego pracującej precyzyjnie i z siłą młota pneumatycznego sekcji i bardzo mocnego, nieco zachrypniętego wokalu, mamy maszynę zniszczenia w pełnej krasie - sunącą przed siebie nieubłaganie, bez litości i bez wytchnienia. Wściekłą i co chwilę eksplodującą energią.
Że co? Że nie jest to oryginalne? Że nie jest odkrywcze? Że w sumie jest stosunkowe proste? Racja, ale co to zmienia? Czy sprawia może, że "Unnamed Sorrow" nie nokautuje? Albo może odbiera choć w mikroskopijnym stopniu dynamikę fenomenalnemu "The Great Divide"? A czy zmniejsza poziom energii w "Deny The Dream"? Nie, nie i jeszcze raz nie! To znakomita płyta. Świeża, z kopem, z jajami, z metalowym ogniem.