- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Aesthesia "Drawn To The Flame"
Aesthesia to zespół pochodzący z Ohio, który pojawił się na rockowym poletku na początku lat dziewięćdziesiątych, po czym urządził sobie "krótką" przerwę w wydawaniu płyt - raptem do roku 2003. Wtedy bowiem panowie muzycy obudzili się i niczego nie spodziewających się słuchaczy uraczyli nowym albumem - "Drawn To The Flame".
Płyta czerpie z bardzo różnych muzycznych potoków, choć wszystkie bez wątpienia mają swój początek w rockowo-metalowym źródełku. Mamy tu bowiem i surowe brzmienie AC/DC ("High Octane" czy "Born To Rock" - nawet tytuły mają "ac/dc'owski" klimat!), i melodyjny rock kojarzący się z dokonaniami Def Leppard ("Coming Back For You"), i diabelski klimat rodem z nagrań Glenna Danziga ("Crazy World"), a nawet niemal thrashowe riffy ("Raising Hell"). Jeśli dodać do tego słodką (i niestety przesłodzoną) balladę "Till I Found You" i niemal rock'n'rollowe "Fire Away", to trzeba przyznać, że album z całą pewnością nie jest jednostajny. Osobiście bardzo lubię zróżnicowanie, jednak nie wiem, czy tutaj aby trochę nie przesadzono (totalnie nie pasujący do reszty numerów "Fire Away"!). Inne subiektywne odczucie: chwilami brakuje mi dynamiki i "jaj", a całość ociera się o jakąś taką monotonię... A na przykład wobec otwierającego "Heavy" trudno nie zastosować słowa "toporne... No i wokal. Chwilami John Whatman brzmi bardzo fajnie i "chropowato", jak choćby w "Born To Rock" czy "Evil Within", jednak w innych kawałkach niepotrzebnie uderza w czyste, wysokie dźwięki, które brzmią "plastikowo" i irytują. Przykładem choćby "Fire Away" czy "Till I Found You". Wkurza też nieco produkcja, która jest mocno brudna i kanciasta, co zdaje się jest zamysłem celowym, ale nie do końca do mnie przemawiającym (PANOWIE, GDZIE JEST BAS??!!??).
Plusy? Oczywiście, że są! Przede wszystkim druga część płyty: zadziorne "Born To Rock" z dynamiczną solówką, mocarne "Devil's Dance", sunące przed siebie "Evil Within", znakomite "Crazy World". A z pierwszej części płyty osadzone i agresywne nagranie tytułowe. Do tego fajna gra gitarzysty, który właściwie w każdym numerze rzeźbi proste wprawdzie, ale soczyste i żywiołowe riffy, a w paru kawałkach wycina naprawdę świetne solówki ("High Octane", "Drawn To The Flame" czy "Coming Back For You").
"Drawn To The Flame" nie zachwyca, brak jakiejś iskry, która by wyróżniła kapelę z morza innych. Mimo kilkukrotnego przesłuchania nie znalazłem nic specjalnego, co spowodowałoby, że zaraz po zakończeniu płyty, mam ochotę puścić ją od początku. Z drugiej strony jest na płycie korzenna, rockowa siła i dla fanów konkretnego rock-metalu płyta może być interesująca.