- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Aerosmith "Just Push Play"
Muszę przyznać, że okładka płyty "Just Push Play" nie nastroiła mnie jakoś specjalnie optymistycznie. Różowe tło, a na pierwszym planie robot płci żeńskiej... Hmm... Dało mi to sporo do myślenia, a konkretnie w mojej głowie pojawiła się obawa przed pojawieniem się w muzyce Aerosmith jakichś elektronicznych wstawek. Na szczęście już pierwsze przesłuchanie płyty szybko rozwiało te wątpliwości.
"Just Push Play" to duży, soczysty kawał klasycznego, aerosmithowskiego grania. Jest tu naprawdę wszystko to, do czego podczas swej trwającej 30 lat kariery przyzwyczaili słuchaczy Tyler i spółka. Przede wszystkim wokal Stevena, dominujący i mocny, brzmiący jakże charakterystycznie i momentalnie przykuwający uwagę. Tyler oczywiście nie mógł sobie odmówić wrzucenia do wielu nagrań swoich typowych wokalnych "ozdobników". Często takie przesadne eksponowanie wokalu irytuje, ale Steven robi to z takim wyczuciem, że mnie osobiście jakoś to nie przeszkadza. Reszta zespołu nieco schowana za swoim frontmanem, choć riffy Joe'ego są naprawdę niezłej klasy ("Jaded", "Trip Hoppin'" czy "Under My Skin"), a i reszta kapeli prezentuje równy, dobry poziom. Czyli tak jak zwykle. Do tego mamy na płycie oczywiście sporo chórków, wtrąceń harmonijki, pianina, skrzypiec czy też jazzujących trąbek. No i jak zawsze duuużo luzu, nieco bluesujących nutek i bijąca z nagrań radość grania. Coś, co nie uciekło gościom z Aerosmith mimo kolejnych zmarszczek pojawiających się na ich zacnych twarzach :). Wszystko to dało w sumie płytę naprawdę bardzo dobrą. Śmiem twierdzić, że choć nie ma tu takich hitów jak "Cryin'", "Janie's Got A Gun" czy "Amazing" to rzeczony album jest najlepszy od czasów "Pump". Jest tu bowiem baaardzo, ale to bardzo równo w przeciwieństwie do poprzedniczek. Mamy tu znakomite singlowe "Jaded", (jak zwykle świetny klip i jak zwykle w klipie śliczna dziewczyna :)), rozweselająco-luzackie "Trip Hoppin'" oraz świetne "Luv Lies". "Outta Your Head" bardzo ciekawie łączy pseudorapowe zwrotki, bardzo melodyjny refren i dość przerażająco brzmiące chórki w tle, a "Avant Garden" i "Fly Away From Here" to bardzo dobre, choć klasycznie aerosmithowskie (szczególnie ta druga) ballady. Nasycony orientalnymi klimatami "Beyond Beautiful", niezwykle rytmiczny (rzekłbym "nerwowo" rytmiczny) kawałek tytułowy, melodyjne "Sunshine" i obdarzone najostrzejszym riffem na płycie "Under My Skin" - to wszystko również fajne numery. Z tego wszystkiego najmniej interesująco brzmi "Drop Dead Gorgoes" i "Light Inside", ale i tych kawałków z pewnością nie można nazwać złymi.
"Just Push Play" to bez wątpienia płyta bardzo w stylu Aerosmith - tzn. kto ich lubił wcześniej (to ja! to JA!), będzie lubił tę płytę, a kto ich nie lubi - tego rzeczony album pewnie nie przekona do zmiany zdania. Jak dla mnie - Aerosmith wracają do lepszej formy po średnich albumach "Get A Grip" i "Nine Lives", więc pozostaje (trochę to infantylnie zabrzmi, ale po prostu nie mogę inaczej zakończyć :))... po prostu puścić "play".
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
The 69 Eyes "Back in Blood"
- autor: Jakub "Rajmund" Gańko
Burzum "Burzum"
- autor: Aranath
Deicide "Legion"
- autor: Megakruk
Impaled Nazarene "Decade of Decadence"
- autor: Kornik
Christ Agony "Darkside"
- autor: Tiamat