- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Adder "First Bite"
Początki kapeli Adder sięgają wiosny 2002 roku, kiedy to - dzięki ogłoszeniu - spotyka się i zaczyna ze sobą współpracować trzech panów: Grzesiek, Moyagi oraz Czester. Po kilku miesiącach poszukiwań brakujących "ogniw" udaje się znaleźć najpierw drugiego gitarzystę Sebsa, a wkrótce potem - basistę Tomka. W takim składzie (tak mi się przynajmniej wydaje - pewny nie jestem, gdyż kapela raz opisuje swoich członków ksywkami, raz imionami i nie do końca jest to przejrzyste) zespół rejestruje swoje pierwsze demo pt. "First Bite". Potem następują zmiany na stanowiskach perkusisty, gitarzysty oraz basisty i w zespole pojawiają się Maciek, Krzysiek i Olek. W takim składzie zespół dalej próbuje walczyć na trudnym i niewdzięcznym muzycznym rynku...
Tymczasem cofnijmy się nieco w przeszłość, do wspomnianej płyty demo, gdyż to właśnie o niej będzie teraz mowa. To co mnie uderzyło w przypadku "First Bite" w pierwszej chwili był fakt, iż dostałem nie jedną płytę demo, a dwie. Pierwsza zawierała sześć numerów i 25 minut muzyki w formacie audio, a druga - trzynastominutowe video z festiwalu "Ku przestrodze", zarejestrowane w sierpniu 2004 roku. Już na wstępie była to sympatyczna niespodzianka, a wkrótce okazało się, że rozwiązanie to ma również inną, bardzo istotną zaletę. Chodzi mianowicie o brzmienie: demo jest pod tym względem totalnie skopane. Nie ma basu, zamiast dwóch gitar słychać jedną, a cała muzyka jest totalnie nie-selektywna i nie-przejrzysta. Mnie takie coś dość mocno irytuje i całe szczęście, że mamy tu właśnie ten materiał koncertowy, gdyż zdecydowanie przewyższa on brzmieniowo "First Bite". A że również wizualnie jak i muzycznie jest znośnie, to filmik ogląda się całkiem przyjemnie. No właśnie, skoro o muzyce mowa. Na "First Bite" znajdziemy dość solidną porcję klasycznego heavy metalu z niewielką domieszką thrashu; słychać też inspiracje NWOBHM. I miks ten jest... w porządku. Tyle i tylko tyle - nie znajduję bardziej adekwatnych słów niż właśnie te. Można wprawdzie wskazać numery bardziej-w-porządku (konkretne "Unattended Man") i mniej-w-porządku ("The Tale" - ech, te wrzaski wokalisty...), ale generalnie ciężko tu napisać coś bardziej rozbudowanego czy też pozytywnego, gdyż jest to muzyka, jaką grało i gra mnóstwo kapel.
Czy Adder się czymś wyróżnia? Nie. A przynajmniej jak na razie nie. Może następne płyty przyniosą ciekawszą muzę?
Materiały dotyczące zespołu
- Adder