- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Abraxas "99"
Dość szybko, bo już po roku roku od wydania poprzedniej, najlepszy aktualnie polski zespół parający się art-rockiem nagrał trzecią płytę. Ukazała się ona dokładnie dnia, będącego tytułem pierwszego utworu na albumie. Zespół jednocześnie wydał wersję angielską płyty, chcąc wypromować siebie za granicą. Pamiętajmy, że Marcin i Szymon pokazali się już na zachodzie Europy podczas trasy Colina Bassa. Jak można zauważyć, w zespole nie gra już Marcin Mak, którego zastąpił godnie Mikołaj Matyska. Łukasz Święch, który współpracuje z zespołem od dawna, nareszcie doczekał się stałego miejsca w składzie.
Co na krążku? Początek dynamiczny z dość niezobowiązującym brzmieniem gitary elektrycznej, która jednak nie zagłusza klawiszy. Płyta nagrana z poszerzoną bazą stereo, co można zauważyć między innymi słuchając "Czekam" - krótkiej propozycji instrumentalnej. "Jezebel" to spokojny niemal balladowy początek z ciekawymi figurami rytmicznymi, jakich nie powstydziłoby się Genesis. Dalej krótka konwersacja basu, klawiszy i perkusji, a po wejściu wokalu jest już zupełnie łagodnie. W środku utworu wolne solo na wysokich dźwiękach gitary "fretless bass". Wyjątkowo urzekający popis gościnnie tu występującego Krzysztofa Ścierańskiego, kojarzący się z Colinem Bassem i jego ostatnim albumem. Ostatnie dwie minuty to już Szymon Brzeziński i jego gitara. "Spowiedź" to kolejna żywa propozycja zespołu. Uwagę zwraca bardzo szybkie, ale też bardzo miłe dla ucha tło gitarowe. Muzyka doskonale współgra tu z tekstem. Gościnny udział Anji Orthodox, przy interesującym podkładzie gitary, perkusji i chórków, powoduje, że czujemy przez chwilę klimat rocka gotyckiego, a jednak jest to jeden z najprzystępniejszych utworów na albumie. "Anatema..." - spokojny początek, tło klawiszy i gitara Brzezińskiego tworzą fragment rodem z dwóch ostatnich płyt Pink Floyd. Po minucie robi się jednak trochę ostrzej za sprawą nieprzewidywalnych i niepokornych "odzywek" gitary. Tutaj dzieje się bardzo dużo, już za chwilę gitara tworzy zupełnie inny klimat, a wokal z towarzyszeniem basu oraz zakończenie to jeden z najładniejszych fragmentów albumu. Głos Adama Łassy znowu poszedł krok naprzód w porównaniu do poprzednich albumów (choć niektórych pewnie ciężko będzie do tego przekonać). Niepokojące dźwięki klawiszy mogące kojarzyć się z początku z wykonawcami muzyki elektronicznej to już "Pętla medialna". W pierwszej połowie jest nawet trochę psychodelicznie. Słuchając "Noela" zaczynamy się zastanawiać ile niebanalnych pomysłów można zmieścić na jednej płycie. W tym miejscu nie bardzo odpowiada mi jednak wokal, przetworzony przez wokoder, co bardzo utrudnia zrozumienie tekstu. ".'37" to krótki przerywnik stylizowany na antyk z płyty winylowej (dobrze że krótki). W "Iris" wstęp kojarzący się trochę z "On The Run" z Ciemnej Strony Księżyca, a później raz bajkowo, a raz marszowo. W "Oczyszczeniu" popis Marcina Błaszczyka - Słuchasz Marcina a widzisz Tony'ego Banksa - finezja i polot, szkoda że wyciszone. Jeśli chodzi o zakończenie płyty to lepsze trudno sobie wyobrazić. Brawo Szymon!
"Jakie życie taka śmierć. Bo zapomnieć ludzka rzecz. Kaszmirowe niebo czuć, gdy wznoszę się."
Tomasz Beksiński określił album słowem "ODLOT". W pełni się z nim zgadzam. Tą płytą łatwo się zarazić i wpaść w nałóg. To zdecydowany krok naprzód w twórczości Abraxas. Również Adam Łassa poprawił swój wokal, nie zatracając oryginalnej interpretacji swoich tekstów. Na albumie pojawiają się gościnnie w chórkach i wokalizach Dorota Dzięcioł i Joanna Kalińska - bardzo trafnie dobrane. Nie podobają mi się jednak wyciszenia w niektórych utworach oraz ogólnie fakt słabego połączenia muzycznego poszczególnych kompozycji - to przecież ma być album koncepcyjny. No, może doczepiłbym się troszkę do wyglądu okładki, ale to już inna kwestia. Album perfekcyjnie wyprodukowany i jeśli ktoś zna Abraxas z poprzednich płyt, kupi również i tę. Ewentualnym nowym fanom powiem, że warto zacząć słuchanie zespołu od właśnie tego albumu.
Materiały dotyczące zespołu
- Abraxas