- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: 69 Chambers "Torque"
Dla fanów rocka i metalu najbardziej znaną osobą ze składu 69 Chambers jest Tommy Vetterli - gitarzysta szwajcarskiego Coroner (grał też w Kreator). Jednak to jego żona Nina jest mózgiem zespołu. To ona skomponowała większość piosenek na album "Torque", napisała teksty, zaśpiewała, nagrała bas i gitarę rytmiczną oraz zajęła się większością dźwięków programowanych. Wreszcie to Nina właśnie spogląda na nas z okładki. Istna kobieta pracująca.
Głupotą byłoby słuchać tego zespołu w ramach jakichś parytetów podpartych hasłami w rodzaju "kobiety do metalu". Materiał zawarty na "Torque" broni się i bez takich pierdół. Muzyka ta to intrygująca mieszanka nowocześnie brzmiącego metalu, bardziej mainstreamowego rocka i popu. Piosenki na tym albumie są mocno zróżnicowane. Łączy je jednak dbałość o to, aby zawierały przebojowe refreny, nierzadko kojarzące się z muzyką pop. Duża w tym zasługa głosu Niny, która oprócz tego, że wyśpiewuje chwytliwe melodie, to czasami wręcz brzmi jak wokalistka popowa. Być może jest to wpływ trenerki Artemis Gounaki (ma na koncie współpracę m.in. z zespołami H-Blockx i Guano Apes), która pomagała w aranżacjach partii wokalnych niektórych utworów. Szczególnie słychać to w kawałku "Your Fool". Nina potrafi też zaśpiewać z większym pazurem, a nawet wrzuca czasem dla ozdoby growl. Wówczas ryczy mocno i soczyście. Posłuchajcie np. kawałka "Closure".
Album "Torque" nieco cierpi na tym, że Tommy Vetterli ograniczył się głównie do roli producenta i gitarzysty solowego. Skąd taka opinia? Otóż utwór "And Then There Was Silence" - jedyny przy którym Tommy jest wymieniany jako współautor - to jeden z najciekawszych kawałków na płycie. Inna sprawa, że w niektórych numerach (np. "Bring On The Flood" czy "Ring A Bell") gitary są zbyt ograniczone do roli akompaniamentu dla partii wokalnych i za mało wydobywają dźwięków przykuwających uwagę słuchacza. Być może gdyby Tommy bardziej maczał w nich paluchy, to brzmiałyby ciekawiej?
Większości kawałków na krążku słucha się jednak znakomicie, bo nie dość, że mają moc, to wpadają w ucho bez trudu. Już pierwszy "Cause And Effect" (z gościnnym udziałem Chrigela Glanzmanna z kapeli Eluveitie) przypieprza hiciowatym refrenem oraz świetnym riffem, który mógłby się przyśnić gitarzystom z Rammstein. "Naughty Naughty Naughty" nikogo by nie dziwił, gdyby znalazł się na płycie "66:6 Satan's Child" Danziga, pod warunkiem, że zaśpiewałby w nim "zły Elvis". Warto zwrócić uwagę na wyśmienite partie perkusji Diega Rapacchiettiego w tym numerze. "Anhedonia" to miazga. Rwana zwrotka świetnie tu kontrastuje z przestrzennym refrenem, który mógłby być soundtrackiem do prucia myśliwcem przez chmury. Zespołowi udało się w tym utworze umieścić nawet blasty i kapitalny growl wokalistki oraz intrygujące pauzy i spokojną końcówkę. Wszystko to bez upychania na siłę.
Z mniej mrocznych piosenek na korzyść wyróżnia się "Burn Some Gasoline". Nina w refrenie przypomina nieco Alanis Morissette. Jak sugeruje tytuł, numer ten idealnie nadaje się do jazdy samochodem. Następny w kolejności jest "The Peep Hole". Po usłyszeniu na YT wersji koncertowej tego kawałka byłem ugotowany, tzn. wiedziałem, że muszę mieć album. Wersja studyjna brzmi nieco inaczej, ale też poniewiera. Na płycie "Torque" znalazła się fajna niespodzianka. Jest nią "Grace" - piosenka Jeffa Buckley'a. Za ten cover chciałbym pani Ninie grabę uścisnąć. Dlaczego grabę, a nie rączkę spytacie? Posłuchajcie, to się domyślicie. Świetna (m.in. dlatego, że z twórczym wkładem) przeróbka świetnej piosenki. Płytę zamyka piękna ballada "Elegy", gdzie gościnnie na pianinie zagrała Manuela Kupferschmied, a Tommy Vetterli wykroił pod koniec zajebiste solo na gitarze.
Jest jeszcze jedna ciekawa, tym razem pozamuzyczna, sprawa związana z tym albumem. Mianowicie na liście endorsmentów zamieszczonej we wkładce, poza typowymi w tym miejscu nazwami producentów instrumentów muzycznych, jest także wymieniona firma Atsuko Kudo Latex Designer. Ot, taka ciekawostka dla fanek i fanów frapujących fatałaszków.
69 Chambers nagrali na płytę "Torque" dużo świetnej, mocnej i przebojowej muzyki. Będzie to pyszny kąsek dla słuchaczy, którzy nie brzydzą się ostentacyjnie muzyką pop oraz dodatkowo, a może przede wszystkim, lubią moc i energię metalu.