- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: 2Tm2,3 "888"
2Tm2,3 (zwany również Tymoteuszem) to supergrupa tworzona przez nawróconych czołowych muzyków polskiej sceny rockowej. Wokalista legendarnej Armii, niegdysiejszy gitarzysta Acid Drinkers czy Flapjacka, weteran polskiego reggae - tej trójce towarzyszą przyjaciele i znajomi, muzycy o równie chlubnych konotacjach. Wszyscy połączeni jedną ideą - by z pomocą swojej muzyki głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie. Po 10 latach od rozpoczętej współpracy ukazuje się ich czwarty album studyjny - "888".
Co zaskakuje przede wszystkim? Dużo punka - jeszcze nigdy Tymoteusz nie grał tak punkowo. Właściwie prawie wcale tak nie grał. "Biada, Biada", "Ps. 108", "Miłość", "Debora", "Homilia Melitona" to utrzymane w podobnej stylistyce, bezkompromisowe, szybkie, generalnie radosne i zaśpiewane przez Budzego punkowe wycinacze. Ale, co nie ulega wątpliwości, świetnie zagrane. Pełno w nich fajnych, melodyjnych riffów ("Debora", "Miłość"). Na pewno znajdą uznanie zagorzałych fanów Armii czy Trupiej Czaszki. Ale inni mogą ich niestety nawet nie rozróżniać... Za to już nie punkiem, a niemalże rasowym hc jest utwór tytułowy. Przekaz mocny, jak sam utwór. I myślę, że ten fragment Pisma Św. (Mt 25, 35-46) z hardcorem komponuje się idealnie. Bezlitosna prawda.
Oprócz takiego bezkompromisowego oblicza punka znajdziemy trochę różnie rozumianego rocka - jak na przykład w bujającym i radosnym (choć nie powiem, że reggae'owym) "Psalmie 68" z ładnie płynącym basem albo w "Nie umrę" z klasycznie wręcz brzmiącym riffem i wesoło pobrzękującą drumlą. Gdzieś pomiędzy plasuje się przebojowy "Lew Hadesz" (gdzie pojawiają się tak charakterystyczne dla 2Tm2,3 hebrajskie fragmenty tekstu).
Z kolei nad niektórymi utworami unosi się wyraźnie duch malejonkowego Houka. Najlepiej widać i słychać to w kawałku "Wojna" - krzyczany wokal, a i ten riff pokrewny. I nawet bas po solo Joszki... a utworek kończy się nagraną na automatyczną sekretarkę wiadomością od zbulwersowanej starszej pani... boki zrywać. :) Myślę, że mogę tu jeszcze wymienić "Jestem z Tobą" (wrzaski Maleo we wstępie...).
Od tej całości najbardziej odstają dwa utwory. "Emmanuel" - najciekawszy kawałek, wymykający się wszelkim schematom i opisom. Wzięta z Księgi Izajasza zapowiedź przyjścia Emmanuela - Tego, który połamał uciskające i mordercze jarzmo. Zaśpiewany przez Licę, fajnie ciągnącego każdy wers. Garażowo i pełnym gardłem. Melodyjny refren i kapitalne solo. Jeśli gdzieś na tej płycie jest metal, to chyba tu. Poza tym "Słowo" - dosyć "armijny" utwór z tekstem z Apokalipsy św. Jana. Może nudnawo zagrany, ale miażdżący i majestatyczny z porywającym refrenem.
Lica i Drężmak oprócz fajnych głównych riffów wplatają bardzo wiele "okazyjnych zagrywek" (choćby wstęp do "Miłości"), dzięki czemu muzyka Tymoteusza nie straciła wiele ze swojego tradycyjnego bogactwa. Solówek jest co nie miara, jak chyba jeszcze nigdy dotąd. Bardzo rozedrgane i niespokojne, wiele w nich swobody i radosnej zabawy wirtuoza, jakim niewątpliwie jest Lica. Za to niektóre refreny grane są po prostu na zasadzie - kilka akordów i do przodu ("Słowo", "Emmanuel"), co raczej tymoteuszowym wioślarzom chwały nie przynosi.
Niezwykle wzbogaca płytę obecność górala Joszki Brody i jego ludowych, wyjątkowych instrumentów (których przeciętni śmiertelnicy jak ja nie potrafią nawet nazwać). Usłyszeć można go albo grającego skoczne melodie ("Lew Hadesz"), albo przeciągłe dźwięki rodem nie z tego świata (np. "Debora", "Słowo"). Wiele wstawek, wstępów czy zakończeń (czasem niezwykle rozbudowanych) to często splecione ze sobą rozmaite sprzężenia, piski i inne niekonwencjonalne dźwięki gitar połączone z brzmieniami instrumentów Joszki. Efekt rewelacyjny! W ten sposób powstał nawet cały utwór - niespełna minutowy "Wyjdź".
Świetnie wykorzystany został potencjał kilku wyjątkowych wokalistów. Szczególnie, gdy w obrębie pojedynczych utworów dzielą się swoimi partiami (np. "Biada, Biada"). Budzy raz chrypie jak za dawnych lat, chwilami aż do przesady, a raz śpiewa bez takich zabrudzeń. Bo przecież nie jest tajemnicą, że w nawet przy najbardziej ekstremalnej muzyce potrafi śpiewać głosem czystym i głębokim, jak górskie echo. Ale nie - on musi zaryczeć. Wokal Maleo jest brudny i jak zwykle pełen zaangażowania, uczucia i zróżnicowanej modulacji.
Słowo o produkcji. Odpowiada za nią Lica, zresztą płyta była nagrywana w jego prywatnym "Małym Studiu". Przy brzmieniu czadowym i głębokim udało mu się zachować bogactwo muzyki, tak, że nic z niej nie ginie. Bardzo naturalne i postawione mocno z przodu są wokale. Trochę tylko nie rozumiem "pałętających się" gdzieniegdzie pogłosów, np. w "Słowie"... zabieg dość mało ambitny.
Z kolei ogólny nastrój płyty nasuwa przede wszystkim skojarzenia z radosną "Paschą 2000". Bo choć jest tutaj wiele o śmierci, to jednak dominuje radość, ufność i entuzjazm, widoczny zarówno w doborze biblijnych fragmentów, jak i w samej muzyce.
Na tle wcześniejszych dokonań zespołu, "888" wyróżnia się - bo jest to granie jednak inne, niż było wcześniej - a z drugiej strony ustępuje im, bo nie zaskakują taką pomysłowością, jak kiedyś. Brak jakichkolwiek zwolnień czy ballad uzasadniony jest tym, że zespół zamierza wydać za jakiś czas płytę z nowymi, akustycznymi utworami, w duchu koncertowego, postnego albumu "Propaganda Dei". Mniejszy eklektyzm nie powinien być żadnym minusem, tym bardziej, że dzięki temu płyta jest spójna i na dość wyrównanym poziomie. Repertuar doskonale sprawdza się na koncertach (pewnie dzięki tym wręcz idealnym do wspólnego skandowania refrenom...), co zresztą zespół udowodnił świetnie przyjętym występem na Woodstocku 2006. Notabene, zdjęcia z tego koncertu przyozdobiły książeczkę z tekstami dołączoną do płyty. Zresztą książeczkę z takimi błędami, że aż wstyd głośno o nich mówić...
"888" trudno jednoznacznie ocenić. Na pewno taka ilość świetnej muzyki zasługuje na wysokie noty. Niemniej jednak, gdy popatrzeć na dawne, szczególnie kompozycyjne możliwości zespołu oraz przypomnieć takie chwile, klimaty i nastroje, jakie rozkochały w sobie wielu fanów na pierwszych płytach - można odczuć pewne braki. Ale wiele się zmieniło, zarówno w podejściu muzyków do wiary, jak i do muzyki. No i te kilka irytujących niedociągnięć... Ocena 8 chyba nikogo nie skrzywdzi.
Co właściwie oznacza ten tajemniczy tytuł? A proszę sobie poszukać! To bardzo nieprzypadkowe cyfry.
Materiały dotyczące zespołu
- 2Tm2,3
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Armia "Triodante (reedycja)"
- autor: ad
Christ Agony "Darkside"
- autor: Tiamat
Behemoth "Zos Kia Cultus"
- autor: Shagrath
Aerosmith "Honkin' On Bobo"
- autor: Maciej Mąsiorski
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
Impaled Nazarene "Decade of Decadence"
- autor: Kornik