Żyłem tym koncertem od dawna i nie zawiodłem się. Oni są po prostu wielcy. Co do Sanctuary, z mojej perspektywy wyglądało to tak, że przez kilka pierwszych kawałków wokal był faktycznie schowany, ale później było już znacznie lepiej. Nie zwalałbym tutaj winy na Warrela. Zresztą podobne odczucia mieli moi znajomi. W sumie ich występ osobiście bardzo mi się podobał.

Warrel był potężnie przeziębiony, przynajmniej w Gdańsku.
Ale nie wymiękł, dał radę

Jeśli faktycznie tak było, to tym większy szacunek dla niego. Tak, dał radę.

Byłem w Gdańsku i kompletnie mi się ten występ nie podobał.

Overkill The Kings!!! Piękna energia.Dla mnie królowie thrashu tego z jajem i ikrą .Kocham tą kapele.I chcę ich znów widzieć choćby za miesiąc. Motorhead, Sabbs, Overkill - królują!!!!! Kto za???? a dla reszty jedno We don't care what you say...F**k You!!!!!

Chciałbym mieć połowę takiej witalności w wieku Blitza. A tak w ogóle, to magazynowe okolice Mega Clubu w połączeniu z taką oldschoolową publiką muszą pewnie wyglądać jak industrialne New Jersey w latach 80.

"Industrialne" New Jersey z lat 80.? Masz na myśli to kojarzące się z Bon Jovi? :)

Raczej ze Spingsteenem ;)

Zajebisty koncert Over Kill ,warto bylo,pełna profeska.1,5 godziny ostrej jazdy na pelnym gazie.Brakowało mi Bastard Nation
Wkurzył mnie tylko Warrel z Sanctuary,bo albo zapomnial,ze mikrofon trzyma sie przy ryju albo byl tak nawalony

Rozmawiałem z nim w Gdańsku, nie mógł słowa powiedzieć taki był chory...