jak ktoś nie zna/lubi bandu to wszystko brzmi tak samo :]
ludzie narzekali, że mało kontaktu z publiką było, ale jak dla mnie to Jon po prostu tak ma. Mi tam zawsze radość ogromną sprawia oglądanie tego jego scenicznego 'transu'. Lepiej byłoby gdyby zagrali na bis pare utworów w całości niż ten ich 'mix' - po kawałku z każdego. No i mięli grać jeszcze ze 20 min - setlista np. z Ukrainy dłuższa była...
deszcz przed i po stworzył nie tylko odp klimat ale też i niezłe chlupotanie w butach :]
dla mnie, jako dość wiekowej fanki, zacniej by było usłyszeć jakieś inne kawałki niż ciągle te ich 'hity', ale wiem, że jednak wiekszość ludzi bawiła się najlepiej przy freak/falling away/got the life.
podsumowując: na kolejnego Korna na pewno też się wybiorę. o!

Ale Jonathan'owi maciek urósł :)
Ciekawe jak było, miałem okazję ich oglądać na Metal Hammer Fest zeszłego roku.. impreza była progressywna więc deczko nie pasowali do kapel pokroju Opeth czy Pain Of Salvation i dużo krytyki się posypało w ich kierunku, że to gówniany zespół, że to i tamto...
ALE.. Korn ma dwie zajebiste zalety. Jest dobry na żywo!! i każdy kto nie słucha Korna (wliczając mnie, bo to nie jest moja muzyczna kraina) to i tak zna ich kawałki. Kto nie pamięta "freak on the leash" czy "falling away from me"... zniszczyli system tymi utworami, wszyscy skakali i się bawili.. świetny gig. Zgaduję że było w tym roku podobnie.

no trudno nie znac ich kawałków jak wszystkie sa na jedno kopyto

ooo to zupelnie jak death metal, black metal, thrash metal i power metal !!!!!!

Chłopie, to jest stary argument, który dotyczył "Life Is Peachy", na którym rzeczywiście było trochę podobnych do siebie kawałków - ale taki był koncept i ci, którzy znają tę muzę lepiej niż pobieżnie (m.in. łykają album w całości, a nie tylko kilka pojedynczych utworów), wiedzą, że efekt był świetny.

Spoko płyta, no miód po prostu!
Moja najlepsza, razem z Jedynką

Jak było na Kornie, niech ktoś napisze

Arcydoskonałe foty :)