cóż, faktem jest iż akustyk nie miał tego dnia dobrej passy. Skopał występy wszystkich zespołów, łącznie z gwiazdą wieczoru. Sama formuła festu ciekawa, aczkolwiek publiczność była ewidentnie zmęczona długim oczekiwaniem na wirtuozów z DT. Bardzo pozytywnie odbieram środową kondycję wokalną Serka- nie było wtopy :) spiewał czysto, nie "chodził po sąsiadach" w poszukiwaniu zaginionej tonacji. Fakt - znikał na sporo czasu, kiedy pozostali panowie piłowali na instrumentach. Z instrumentalistów był to ewidentnie show R2DT Rudessa. Pietrucha - przecietnie, a i gitara brzmiała nieteges.

Sporo ludzi przyjechało wyłącznie na Opeth, co zresztą było widać podczas przerwy i przed występem DT.

Wizualizacje, światła podczas koncertu nowojorczyków rewelacyjne. Setlista też nie najsłabsza.
Bigelf mnie rozsmarował, ale tak to jest jak się ma w zespole Szalonego Kapelusznika ;)

uzupełniając mą wypowiedź:
Unexpect - załapałam się nawet na ich występ :) a dlaczegóż - po połowa ludności cinęła sie w bramkach i co niektórzy nie zdążyli na Opeth. DDarek pisał, ze sala fajna - owszem fajna :) miejsce VIP vis a vis sceny świetne, za to wchodzenie do Łuczniczki - koszmar. ścisk - otwarte tylko dwie bramki, czyli na swój sektor wchodziłeś ogólną bramką. Albo zabrakło kasy na cieci, albo cieci ;)

jak pisałam - kanadyjskie Unexpect - niezłe, dziwaczne, pogkrecone, aczkolwiek nie powaliło mnie za bardzo. generalnie akustyk testował ustawienia na wszystkich trzech zespołach grających przed DT.

Bardzo fajnym zabiegiem było zaproszenie do PN 2009 Bigelf - normalnie fajna retro skamielina z lat 70-tych. Bujająca niezobowiazująca hard n heavy, podlana trochę Sabbs, trochę Purplami. Kolesie poubierani również w stylu retro (normalnie basista to inkarnacja Cliffa Burtona, jeśli chodzi o przyodziewek :). Fajna muza, oczywiście największy aplauz był w momencie gdy z Big Fuckin Elfem zagrał Portek. Sala oszalała :)

Opeth - wiadomo - marka światowa, aczkolwiek akustyk nadal sie wprawiał i tak naprawdę kończące set Hex Omega zabrzmiało fantastycznie.

To fakt,że panowie z DT są wirtuozami i showmenami, ale tego wieczoru nie byli w najlepszej formie - szczególnie ich inżynier dźwięku,który w połowie koncertu po interwencji Ljunga skorygował ustawienia basu. Wiem co piszę bo nie był to mój pierwszy koncert DT.Rozumiem też emocje fanów - ta kapela jest najlepsza i koniec.
Chcę tu tylko podzielić się swoimi odczuciami po tym widowisku.
Moim zdaniem niekoronowaną gwiazdą wieczoru była kapela Opeth.
Obiektywnie patrząc na całość koncertu, to ten zespół "przyćmił" muzycznie i jakością wykonania "gwiazdorów" z DT.
Warto było śmignąć z W-wki na takie widowisko.
Ze smutkiem tylko stwierdzam, że zacz co lepsze rockowe kapele szerokim łukiem omijają stolicę - oczywiście powód, to brak odpowiedniej sali do takich występów ( i niech mi nikt nie mówi tu o Stodole lub Torwarze lub Progresji)
Do zobaczyska na Porcupine Tree we Wrocławiu :)

Ja pojechałem na DT ale to Opeth jednak zagrało lepszy koncert, mimo to nie narzekam i będę czeka na kolejny raz.

Do zobaczenia w Hali Stulecia ^^

zawsze mówiłem, że to jest prawdziwa muzyka i prawdziwe utwory a nie piosenki jak te kapeki typu behemoth, black river, sepultura i inne gowno. Panowie są rewelacyjnymi muzykami prawdziwi giganci swoich instrumentów

Od kiedy zagłębilem się w twórczośc Dream Theater marzyłem aby zobaczyć ich na żywo. Te marzenie spełnilo się wczoraj 30 wrżeśnia!!!!!. Szybko kupilem bilety jak dowiedziałem sie ze wystapia na Łuczniczce i odliczałem dni do koncertu. Koncert jaki zagrali to rewelacja!!!!!! brak słów aby opisać te fenomenalne umiejętnośći muzyków. Dynamiczne kawałki niesamowita energia ekipy. Razem z kolega byliśmy szczęśliwi że możemy zobaczyc na zywo Dream Theater .Jednym minusem bylo to że zagrali za krotko , ale to co zagrali to szok!!!!!!. Mam nadzieję że zawitają do Bydgoszczy jeszcze raz aby dać pełen koncert.