Niestety nie mogłem być na ich koncercie (w Progresji) miałem pewną operację i przebywałem w szpitalu ;/

Życzę powrotu do zdrowia, pewnie wystąpią jeszcze w Polsce.

Dzięki! póki co, rehabilitacja i 3 miechy (albo więcej;/) chodzenia o kulach.

Nie zagrali całej płyty Leaving Eden w Progresji. Wokalnie i brzmieniowo było dobrze, jedynie w Monochrome skopali podkład, aż niosło basem po sali.

Wizualnie trochę słabiej, panowie dorobili się brzuszków i wyglądali jak 3 Miśki.

Ja z kolei zobaczyłem ich (po raz pierwszy) we wtorek w Uchu w Gdyni i ogólnie same pozytywy, no może poza frekwencją, bo wprawdzie tłumów się nie spodziewałem, ale ta kapela zasługuje na pod tym względem na znacznie więcej, chociaż przynajmniej widać było, że przyszli ludzie nieprzypadkowi. Bez zarzutu wykonawczo (wokal!), dobre brzmienie, entuzjazm muzyków - nawet z sytuacji z chwilowymi problemami technicznymi wyszli z uśmiechami na twarzach, dzięki czemu mieliśmy mały bonus ("Working Class Hero" plus chwila zabawnej improwizacji). I o ile nie przepadam za koncertami, na których kapele wykonują płyty w całości, to oni z "Leaving Eden" spokojnie się obronili. Bardzo dobry koncert bardzo dobrej kapeli.

Byłem wczoraj na ichnim koncercie w Progresji i mam bardzo pozytywne wrażenie. Zdecydowanie bardziej podobała mi się druga, przekrojowa część koncertu od prezentacji Leaving Eden. W sumie poza Planetary Confirment to z każdej płyty były jakieś utwory, z pierwszych dwóch przearanżowane na bardziej rockowe wykonanie. Mike Moss ma naprawdę świetny wokal a ten ichni gitarzysta grał dużo ciekawiej sola niż na ostatniej płycie - ogólnie widać że chłopakom się chce i ten entuzjazm się udziela publiczności. Przy Lacrimie można było poczuć się bardzo sentymentalnie, bo zespół gra muzę klimatyczną niczym w latach 90-ych (klimaty Sirrah, Neolithic, Cemetery of scream itp.). Pierwszy support przysmęcił z kolei tak, że tylko pić browara przy tym się dało. Za to organizatorzy dali ciała konkretnie. Na biletach napisane że koncert od 18.00 a wpuszczali dopiero od 19.00, nowa Progresja jest zupełnie nieoznaczona, gdyby nie kolejka przed wejściem, to bym się w ogole nie domyślił gdzie ten klub się mieści. Nagłośnienie siadało, było dużo pisków i sprzężeń, sala dużo mniejsza niż w starym klubie (podobno są też inne ale nie widziałem), piwo i szatnia droższe a toalet mniej - ogólnie nową Progresją jestem rozczarowany, jedyny jej plus że jest bliżej centrum W-wy i dużo łatwiej tam trafić a także nie ma problemów z parkowaniem samochodów bo obok jest parking przy Tesco.

Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami. Porażka z tą małą salką. Ledwie wejdziesz do budynku i już stoisz prawie pod sceną. Stary lokal może i był w lesie, ale przynajmniej miał konkretny przedsionek i hol gdzie zespoły mogły spokojnie rozstawić merch. W poniedziałek ma być Watain w tej ciasnocie. Jak ktoś przywali z dyńki w słup stojący prawie na środku sali to będą ofiary ;)
Antimatter mogli dać na dużą salę i porozstawiać trochę krzeseł, to może ten pierwszy support nie wywoływałby takiego zniecierpliwienia gdyby było gdzie dupę posadzić.

Ja do dziś nie wiem jaki był problem z trafieniem do tej starej Progresji. Byłem tam dwukrotnie na koncercie, za każdym razem jechałem samochodem, trafiałem z palcem w dupie. Z parkowaniem też nie miałem problemu, wystarczyło poszukać trochę dalej niż przed samym klubem (a zawsze to też łatwiej po samym koncercie się wydostać).

No i jeszcze stoisko alkoholowe na tyłach sali - to już w ogóle jakiś chory pomysł. W przerwach między utworami i w spokojniejszych momentach można było sobie bardzo dokładnie posłuchać "żartów" i głośnych śmiechów spod baru. Moja panna to wręcz chciała pójść interweniować pod bar hehehe.