- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: Trochę o muzyce - słuchacze i pozerzy: polemika
strona: 1 z 1
Jestem właśnie po lekturze felietonu "Trochę o muzyce - słuchacze i pozerzy". Właściwie zgadzam się w 100% jeśli chodzi o infantylne teksty kapel blackmetalowych, nie mogę jednak zgodzić się z tym, co autor pisze o "muzycznej zdradzie". Oczywiście, rozumiem że muzyka nie powinna stać w miejscu i zespoły powinny się rozwijac, ale jeżeli ktoś zmienia w trakcie kariery całkowicie swój profil muzyczny, to dla mnie jest to po prostu oszustwo.
Wiadomo, że muzycy tworzą to, co akurat czują i nikt im tego nie może zabronić. To przecież dobrze, bo muzyka powinna być szczera. No, ale to przecież kwestia podstawowa tej zmiany profilu - przecież fani danego zespołu, dajmy na to metalowego, nie muszą słuchać nudnych zagrywek w stylu Depeche Mode, czy nawet jakichś bezmyślnych hause'owych rytmów. Fan idzie do sklepu, kupuje nową płytę swojego ulubionego metalowego zespołu... i co? Otrzymuje płytę tego samego zespołu, ale tego samego tylko z nazwy! Sorry, jeżeli zmienia się całkowicie swoją muzykę, to wypadałoby zmienić też nazwę zespołu. Właśnie po to, żeby nikt nie poczuł się oszukany. Przecież nikt nie uwzględni w sklepie reklamacji "proszę o zwrot kasy, bo ta płyta mojego ulubionego zespołu to gówno".
Uwielbiam stary Paradise Lost - zmiana z albumu na album. To, co usłyszałem na "Gothic", można było nazwać prawdziwym rozwojem muzycznym w stosunku do "Lost Paradise". Podobnie było z kolejnym, genialnym "Shades Of God". Potem "Icon". Lekki szok - wtedy było już niestety pewne, że nie usłyszę już krzyku, tylko pan Holmes będzie śpiewał. I ten styl został rozwinięty na następnej płycie. I wszystko byłoby OK, ale niestety ukazał się "One Second". Po prostu tragedia! I to jest to, co nazywam zdradą! Chodzi o to, że rozwój muzyczny i zdrada to dwa różne pojęcia, mimo że czasem idą zgodnie w parze. Co do Paradise - mam stary wywiad z nimi z roku chyba 1992 ("Metal Hammer"). Prowadzący wywiad pyta o damskie wokale na płycie "Gothic" i w ogóle o oryginalnych rozwiązania w ich muzyce i pyta, czy będą używać klawiszy na następnych płytach. Gregor Mackintosh odpowiedział, że nie ma mowy o jakichkolwiek elementach instrumentów elektronicznych. Nie są one naturalne, a oni chcieliby (szczególnie na żywo) brzmieć jak najbardziej naturalnie. Tyle o Paradise Lost - uważam, że po prostu zdradzili swoich fanów.
W pewnym stopniu zdradziała też fanów Metallica, zmieniając swoją muzykę i nagrywając na swojej płycie balladę w stylu country, ale oni przynajmniej krążą w okolicach swojego starego stylu muzycznego. A generalnie wkurza mnie to, że na dzisiejszej scenie rozwój muzyczny oznacza łagodniejsze granie.