zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

felieton: Sisters Of Mercy... "nic wspólnego z gotykiem?"

30.08.1999  autor: Ania Zachar

strona: 1 z 1

Ten zespół to swoisty fenomen. Choć jego aktywność studyjna nie jest imponująca - w ciągu swojej niemalże dwudziestoletniej historii wydał zaledwie trzy pełne albumy studyjne (w tym ostatni - "Vision Thing" w 1990 roku!) oraz dwie kompilacje z tak zwanymi "greatest hits", Siostry to chyba najbardziej bootlegowany zespół świata, a jego popularność czy raczej kult, wzrasta z roku na rok. Coraz więcej muzyków przyznaje się do fascynacji tą grupą, powstaje coraz więcej zespołów, których muzyczny charakter w mniejszym lub większym stopniu zbliżony jest do twórczości Miłosiernych. Co takiego jest w muzyce tego zespołu, co powoduje, że setki jego fanów przemieszcza się w różne zakątki świata, po to, by stanąć twarzą w twarz z Legendą i przez 1.5 godziny koncertu (czasem mniej, czasem więcej - w zależności od humoru Mistrza Ceremonii - Andrew Eldritcha) doświadczać czegoś, co pozostaje poza świadomością niewtajemniczonych, znaleźć się w Świątyni Miłości...

Na czele Sisters Of Mercy stoi Andrew Eldritch, chyba najbardziej charyzmatyczna postać świata muzyki rockowej, obdarzony niezwykłą inteligencją, z nieco cynicznym spojrzeniem na świat. Eldritch uważany jest za dość kontrowersyjną postać, jednocześnie odpycha i przyciąga, przeraża i wzbudza uwielbienie...

Trzeba przyznać, że jego warunki wokalne nie są raczej imponujące, jak sam przyznaje - wokalistą jest raczej kiepskim, poza tym - uważa się za muzyczny antytalent: "(...) tak naprawdę, to znalazłem się w zespole przez pomyłkę. Nigdy przedtem nawet nie dotknąłem żadnego instrumentu. W wieku lat 10 zostałem wyrzucony z lekcji muzyki, ponieważ nie umiałem ani śpiewać, ani grać. Pod tym względem byłem całkowicie niekompetentny. Nie łapałem tonacji. Zresztą - do dzisiaj tak jest. Zwróć uwagę, że raczej melodeklamuję dźwięki, nie śpiewam. A jeżeli coś nie jest w tonacji A, to w ogóle nie jestem w stanie tego zaśpiewać. Muzykolodzy pewnie zwróciliby uwagę na to, jak wiele naszych utworów jest w A (...)."

Eldritch to jedyny członek The Sisters Of Mercy, który jest w składzie zespołu od początku jego istnienia. Znana jest jego skłonność do wymieniania towarzyszących mu muzyków. Przez Siostry przewinęło się tak wiele osób, że ciężko byłoby wymienić wszystkie, zatem - skupmy się na najważniejszych. Wayne Hussey dołączył do Sióstr w 1984 roku. Z zespołem nagrał płytę, która do dnia dzisiejszego dla wielu stanowi muzyczną biblię - "First & Last & Always". Skomponował m.in. "Black Planet", "Walk Away", "No Time To Cry" i, przede wszystkim, jeden z najpiękniejszych utworów Sióstr - "Marian". Z powodu nieustannych kłótni z Eldritchem, nieporozumień z powodu sprzecznych zdań na temat muzycznego kierunku, który powinny obrać Siostry, w 1986 roku Hussey opuścił zespół wraz z Craigiem Adamsem i założył grupę The Mission. W 1986 roku do Sisters Of Mercy została przyjęta Patricia Morrison, była basistka Gun Club, która współpracowała z Eldritchem już przy tworzeniu albumu "Sisterhood". Z Patricią Eldritch nagrał płytę "Floodland". Jednak i ona nie zagrzała długo miejsca w zespole. Odeszła w 1987 roku z powodu nieporozumień na tle finansowym. Jak głosi plotka, nie był to jedyny powód. Podobno wówczas zakończył się również jej krótkotrwały romans z Eldritchem. Obecnie Patricia zasila szeregi pewnego niezbyt znanego zespołu punkowego, wydała także solową płytę pt. "Reflections". W 1987 roku do Sisters Of Mercy dołączył Andreas Bruhn, z pochodzenia Niemiec, który utrzymał się w Miłosiernych do 1993 roku. Współtworzył m.in. "Vision Thing" i brał udział w trasie koncertowej promującej ten album, która obejmowała również koncert w Polsce (jedyny, jak do tej pory, we Wrocławiu 30 kwietnia 1991 roku). Obecny, stały od dwóch lat skład Sisters Of Mercy, który pracuje nad długo oczekiwanym albumem, to: Andrew Eldritch, Adam Pearson - gitara, Michael Varjak - gitara, Dr. Avalanche. W składzie zespołu nie ma basisty, partie basu i klawiszy na koncertach zastępują samplery.

Wracając do Eldritcha. Otóż ta kultowa postać to niewielki wzrostem, chudy i niepozorny człowiek, któremu zdarza się spacerować przed swoimi koncertami w tłumie fanów pozostając nierozpoznanym i kupować własne bootlegi. "Nikt nie spogląda na mnie dwa razy, kiedy jestem wśród nich. Nikt mnie nie rozpoznaje. Podczas koncertów bardzo często przechadzam się wśród tłumu." Jeżeli jakiś wyjątkowo wierny i uważny fan rozpozna go i zaczepi, z reguły odpowiada: "Sorry, stary. Chyba mnie z kimś mylisz". Zdarza mu się być nieprzyjemnym dla zbyt natrętnych fanów, zaciekle broni swojej prywatności. Poza tym... obawia się, że z pewnego powodu dla wielu fanów, którzy mają okazję oglądać go poza sceną okaże się... niezbyt interesujący: "Myślę, że jednym z powodów, który może ich rozczarować jest fakt, że jestem o wiele niższy niż im się wydaje. Mam 170 cm wzrostu i nie jestem zbyt piękny. Wiem, że nie jestem, ponieważ zanim doszedłem do zespołu, byłem zupełnie nieatrakcyjny..." Uważa jednak, że jego muzyka spotyka się z odpowiednim odbiorem, wielu osobom jest w stanie pomóc: "Dostaję sporo listów. Wiem, że wielu ludzi znajduje w mojej muzyce pewien sens, staramy się kierować swoją muzykę do ludzi, którzy mają ten sam punkt widzenia, co my. Myślę, że nasza muzyka ma swoją wartość i nie mamy powodu, aby wstydzić się czegokolwiek z nią związanego."

Eldritch uważa siebie przede wszystkim za poetę, nie wokalistę. Jego liryki nasycone są metaforami, powodują mnogość interpretacji. Teksty stały się jego domeną: "Mój sposób pisania to bogatsze użycie języka. To wszystko. Oczywiście musisz być w miarę inteligentny, aby zrozumieć specyficzną humorystykę moich tekstów (...). Moje teksty to w pewnym sensie takie słowne krzyżówki. żeby je w pełni zrozumieć, musisz sporo czytać - dzieła Miltona, Blake'a, Donne, Elliota... tego typu twórców."

O czym z pewnością należy jeszcze wspomnieć? Otóż Eldritch całkowicie odżegnuje się od jakichkolwiek związków ze sceną gotycką. Twierdzi, że: "Sisters Of Mercy to zespół rock'n'rollowy." Stara się całkowicie zaprzeczyć nadanemu mu przed laty wizerunkowi "Księcia Ciemności", chce uniknąć jakichkolwiek skojarzeń z ruchem gotyckim, we wszystkich wywiadach podkreśla, że Sisters Of Mercy nie jest i nigdy nie był zespołem gotyckim. Jego obecny image trudno rzeczywiście nazwać "gotyckim" - krótkie blond włosy, sportowe wdzianka... Co więcej - nie pała zbytnio sympatią do ruchu gotyckiego - uważa wszystko z tym związane za idiotyzm, nie używa nawet słowa "goth" (w wywiadach zastępuje go "g**h").

Zapewne wielu z was straciło już nadzieję, że Sisters Of Mercy wyda kiedykolwiek nowy studyjny album. Po wywiązaniu się Eldritcha z kontraktu z East West, dzięki nagraniu płyty "Go Figure" pod nazwą SSV (Eldritch podkreśla - "To NIE jest interesujące. To NIE jest Sisters Of Mercy"), który prawdopodobnie nigdy nie zostanie oficjalnie wydany, od ponad dwóch lat grupa skupia się na pracy nad nowym materiałem, co rusz odwlekając premierę singla. Najwierniejsi fani znają już część nowych utworów z koncertów i koncertowych bootlegów ("Summer", "War On Drugs", "We Are The Same, Suzanne", "Dream", "Romeo & Juliet"). Pierwszym singlem promującym nową płytę będzie "Summer", z najświeższych informacji - nowy album The Sisters Of Mercy ukaże się podobno na początku 2000 roku (aby uświetnić 20-lecie istnienia grupy).

18 lipca The Sisters zagrali jedyny europejski koncert w tym roku, na festiwalu w miejscowości Braga w Portugalii m.in. z Iggy Popem i Moonspell. Na przełomie października i listopada odbędzie się trasa koncertowa zespołu po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Nam tymczasem pozostaje czekać na nową płytę i - być może - jakąś europejską trasę, która być może obejmie również nasz kraj!

Na zakończenie - 10 ulubionych obecnie utworów Eldritcha:

1. Ten następny
2. Summer
3. We Are The Same Suzanne
4. Under The Gun
5. I Was Wrong
6. Driven Like A Snow
7. 1959
8. Temple Of Love (1992)
9. dr Jeep
10. Motorhead/Ace Of Spades/Capricorn/Metropolis

Powyzszy felieton zostal rowniez opublikowany w miesieczniku Jazgot.

« Poprzednia
1
Następna »
Na ile płyt CD powinna być wieża?