- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: O upowszechnieniu się metalu wśród narodu
strona: 1 z 1
(Poniższy felieton wyraża odczucia, wiedzę i przemyślenia jego autora. Redakcja.)
Siedziałem sobie w swoim pokoju, kiedy naszła mnie odkrywcza myśl. Przecież nasza muzyka przeżywa swój rozkwit. Obserwuję od jakiegoś czasu to, co się dzieje na naszej scenie i napawa mnie to dumą. Przytoczę najpierw przykład z życia wzięty.
Chodzę do drugiej klasy ogólniaka. Na początku zeszłego roku szkolnego moja klasa była raczej nieprzychylnie nastawiona do metalu. W zasadzie tej "innej" muzyki słuchałem tylko ja, kolega Pinki oraz kolega Burnet (których przy okazji serdecznie pozdrawiam). Teraz jeden z nich prowadzi kampanię propagującą KoRna, czego efektem jest to, że poprzedniego albumu tego zespołu nie ma w domu ledwie dwóch czy trzech chłopaków. Może to jest efekt próby "wkręcenia się w towarzycho", ale wiem, że kilku z nich myśli poważnie o tej muzyce. Uważają się nawet za znawców, co u mnie osobiście wywołuje nagłe ataki śmiechu. Szczególnie śmieszą mnie ci, którzy słuchając metalu, uważają się za punków (chociaż w życiu nie słyszeli Apatii i nie odróżniają punkrocka od grunge'u) czy pacyfistów (wytłumaczenie zbędne).
Jeszcze jeden przykład: moja dziewczyna spędza Święta w Krakowie. Grzecznie poprosiłem, żeby rozglądnęła się tam za albumami Amorphis. Siedzę sobie wczoraj (w Wigilię) w domu. Około dziewiątej wieczorem zadzwoniła ona (fanka polskiego rocka), pożyczyła mi świątecznie oraz oznajmiła, że kupiła mi te albumy, o które prosiłem. Zaraz potem powiedziała, że sobie kupiła też "Ballady" kAta i "The burning red" Machine Head. Ludzkie słowa nie wyrażą stanu szoku, w którym się znalazłem.
Teraz przykłady globalne: jak myślicie, jak popularne są następujące zespoły: Metallica, KoRn albo Tiamat? Otóż okazuje się, że są bardziej poważane niż na przykład taka Britney Spears (której życzę z okazji Świąt, żeby nauczyła się śpiewać i nie musiała korzystać z podkładanego głosu). Jonathan Davis ze swoim zespołem podbili nie tylko Polskę, ale także sąsiednie Czechy, niedaleką Szwecję i odległe Stany Zjednoczone (gdzie album "Issues" znajduje się na czele rankingu sprzedaży od dłuższego czasu). Tiamat wyszedł z podziemia dopiero po złagodzeniu swojego brzmienia. Płytką "Skeleton skeletron" podbił serca raczej miłośników rocka niż metalu. A James Hetfield i Metallica... cóż, "S&M" sprzedaje się na całym świecie w rekordowym nakładzie, w samej zaś Polsce bije wszelkie normy sprzedaży dla albumów metalowych (i nie tylko).
O dobrym obrocie spraw może też świadczyć to, że wiele zespołów, szczególnie blackmetalowych, decyduje się wyjść z podziemia do wielkich wytwórni płytowych. Najsłynniejszym potwierdzeniem tej tezy jest były "czarny król podziemia", wielki Dimmu Borgir. Obecnie jest najbardziej poważanym zespołem blackmetalowym świata. No, może po Cradle of Filth.
Teraz pomkniemy na drugą stronę sceny. Głośno ostatnio wśród narodu metalowego jest na temat komercjalizacji muzyki (i to najbardziej znaczących zespołów). Dość popularnym zabiegiem okazuje się bowiem łagodzenie brzmienia. Wielu ludzi uważa, że zespoły robią to w celu sztucznego powiększenia grona swych słuchaczy. Śladem Metalliki poszła między innymi Sepultura i Fear Factory. Metallica nie wydawała się jednak potrzebować takiego wybiegu, od czasów "Master of puppets" bowiem i tak wspięła się na szczyty. A tzw. "Czarny album" to zdrada i hańba. Sepultura także raczej nie zelżała pod wpływem komercjalizacji brzmienia. Zmiana wynikła z miłości Maxa Cavalery do kultury indianskiej. W ten sposób Sepultura z zespołu deathmetalowego zamieniła się w band grający etniczny metal. Mnie raczej się to nie podoba, ale dodało ich muzyce swoistego klimatu (i wielu nowych fanów). Zaś zmiana w Fear Factory nie była tak znaczna, jak w dwóch poprzednich zespołach. Dla niewprawnego ucha niemal niewyczuwalna dawka syntezatorów i samplerów może się wydać niczym ważnym, jednak dla starego wyjadacza jest to poważny "skok w bok" od kanonu deathmetalu.
Na zakończenie chciałbym zauważyć, że tak nagły rozwój ciężkiego grania miał miejsce jeszcze w czasach wylewu zespołów hardrockowych - Deep Purple, Led Zeppelin czy Black Sabbath, czyli jak na to nie patrzeć już dwadzieścia lat temu.
Dalszego rozwoju starych gwiazd, nowych, błyskotliwych zespołów, nagłych skoków "cywilizacyjnych" i wspaniałych albumów w nowym roku 2000 życzy całemu środowisku metalowemu i sobie
Mysiak, 25.12.1999