- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: Miesiąc z życia fetyszysty
strona: 1 z 1
Artrosis po raz kolejny chcąc nie chcąc wzbudza olbrzymie emocje. Powodem jest oczywiście nowy album studyjny o nazwie "Fetish". Gdy po raz pierwszy przesłuchałem ten jeszcze ciepły krążek, nie sądziłem, że wzbudzi on tyle kontrowersji. Wydawałoby się, że jest to ciągle Artrosis tyle, że zagrany trochę inaczej. Jednak moje "trochę" okazało się całkiem sporym ładunkiem, który wywołał lawinę dyskusji. Cóż zatem zawiera ten intrygujący krążek? Przede wszystkim rzuca się w ucho dużo większa różnorodność utworów niż to miało miejsce w przypadku poprzednich albumów. Można tu usłyszeć zarówno cold wave, gothic metal jak i elektro oraz industrial. Zasadniczej zmianie uległ charakter instrumentów klawiszowych, gitar i częściowo wokalu. Nie jest to już typowy album z gatunku gothic metal, a sama płyta jest chyba najbardziej odległa od debiutu. Zatem w tym miejscu mógł powstać zgrzyt pomiędzy oczekiwaniami starych fanów oraz zupełnie odmiennym stylem oferowanym teraz przez Artrosis. Jednak Medeah konsekwentnie podkreśla, że nie będzie za wszelką cenę trzymać się kurczowo jednej gałęzi. Nawet jeśli nowy wizerunek artystyczny zespołu minie się z ilością sprzedawanych płyt "wierzę, że ludzie otwarci zgodzą się z nami, że "Fetish" wytycza dla nas nową ścieżkę, na którą musimy wejść, aby nie grać do końca życia tych samych utworów w nowych wersjach". Pojawia się zatem pytanie, czy w Polsce można być alternatywą bez gitar? Czy można zmienić jej miejsce w aranżu i nie być posądzonym o "komercję" lub granie techno? Na to pytanie zapewne istnieje wiele odpowiedzi, a Artrosis proponuje tylko temat do tej dyskusji, który brzmi - "Fetish".
Kiedy w 1997 ukazał się debiutancki "Ukryty Wymiar", na którym zabrakło perkusisty, nikt chyba do końca nie wierzył w to, że taki album może się tak skutecznie zadomowić na zdawałoby się bardzo konserwatywnej scenie metalowej. A jednak było udało się, Artrosis szturmem zdobył miejsce w czołówce i do tej pory go nie opuścił. Teraz muzycy wystawiają zdobyty już elektorat na kolejną próbę. Miesiąc po premierze można pokusić się o pierwsze refleksje. Czy eksperyment się udał? Wierzę, że tak. Wiele osób z branży muzycznej, które ostro krytykowały Artrosis na poprzednich wydawnictwach, teraz chyli czoło przed "Fetishem". Również większość fanów, pomimo pierwszego szoku i słów krytyki, po kilku przesłuchaniach zwraca honor muzykom. Pełni szczęścia dopełnia debiut na wysokiej piętnastej pozycji na liście najlepiej sprzedających się płyt w Polsce. Radość jest tym większa, że w Polsce nikt z taką muzyką nie odniósł tak wielkiego sukcesu. Trzeba jasno powiedzieć, że zmiana funkcji gitary nie wiąże się z "udanceowieniem" Artrosis. Nie ten kierunek! Wręcz przeciwnie, utwory stały się mniej chwytliwe, bardziej rozbudowane, a czasami zagrane "pod prąd", a przede wszystkim są bardzo świeże. I chyba właśnie dlatego "Fetish" prowokuje. Dla mnie jest to nic innego jak tylko jak najbardziej naturalna metamorfoza zespołu, który nie boi się o to, że najdrobniejsza zmiana stylu spowoduje utratę popularności.