zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

felieton: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013

12.03.2013  autor: Mikele Janicjusz

strona: 1 z 2

Wśród śmiesznych obrazków, jakie nieraz dostaję od znajomych na pocztę e-mailową, trafił się jeden, który w ironiczny sposób komentuje kulturę chodzenia na koncerty dawniej i dziś. Otóż rysunek ukazuje wyciągnięte w górę ręce wraz z przypisaną im odpowiednią dekadą. I tak dziesięciolecie 1970 - 1979 symbolicznie została przedstawiona jako dekada hipisów - w górę zostały uniesione trzy łapska z palcami w geście V z emblematami (pacyfka, rzemyk wkoło łapy itd.), określającymi właśnie tę subkulturę. Dekada 1980 - 1989 symbolicznie została przedstawiona jako czas metalowców - w górę zostały uniesione trzy łapska z palcami ułożonymi w geście R. J. Dio z emblematami (pieszczochy, pentagramy itd.), określającymi właśnie tę subkulturę. Lata 1990 - 1999 symbolicznie zostały przedstawione jako dekada hardcore'owców - w górę zostały uniesione trzy zaciśnięte pięści z emblematami (dziary, czaszka itd.), określającymi właśnie tę subkulturę. Coś dziwnego zaczyna się dziać po roku 2000 - otóż trzy ręce wyciągnięte w górę trzymają telefony komórkowe i aparat fotograficzny. Ale prawdziwa masakra to rok 2012 - trzy ręce trzymają większe urządzenia do rejestrowania obrazu (telefony, tablety czy co tam jeszcze).

Choć już wcześniej zauważyłem to zjawisko socjologiczne, to dopiero ten rysunek sprowokował przemyślenia na temat kultury uczestniczenia w koncertach. Podobnie, jak Mr. Boomhauer (czytaj), który dostrzegł negatywne aspekty słuchania muzyki w ponowoczesnym świecie, ja dostrzegam negatywne trendy na koncertach.

Zacznijmy jednak od zarysowania portretu psychologicznego fana muzyki ciężkiej. Jest to osobnik, który przeważnie jest autsajderem (nie tyle wykluczonym ze społeczeństwa, ile sam się odizolował od popularnych trendów, których nie trawi); twardzielem o wrażliwej duszy (za nic ma siniaki po koncercie, ale unika przemocy i nie toleruje zła); lubi muzykę rockową, bo jest ambitna, a jeśli nie ambitna, to musi dawać kopa i energię na cały dzień; fascynuje go śmierć, mrok i czarny kolor (śmierć na okładkach płyt, nocna pora, czarne lumpy); lubi... wypić (ale kto nie lubi?); ma specyficzne zainteresowania (zabytkowe pojazdy, stare motocykle, łażenie po górach, militaria, powieści fantastyczne i horrory); uwielbia wisielczy humor oraz humor tzw. angielski (spod znaku Monty Pythona)... można by długo jeszcze wyliczać, ale to powinno wystarczyć. Wbrew temu, co napisano, nie można sądzić, że jest to monolit. Był - ale w początkach i to raczej każdy gatunek muzyki rockowej miał specyficznych fanów. Różni są też ludzie, którzy idą na koncert, bo mają różne oczekiwania i różne przyzwyczajenia.

Fundamentalny podział, który ja dostrzegam, pozwala posegregować ludzi na fanów "studyjnych" i "koncertowych". Fan "studyjny" to taki, który nie chodzi na koncerty, bo za głośno, bo ciasno, bo daleko, bo za drogo, bo coś tam; ale to także ci, którzy chodzą na koncerty od święta - np. na "Woodstock" (bo darmowy) lub na jedną ulubioną kapelę raz na pięć lat. Oni wolą zacisze domowe, paputki, słuchanie rocka z radia lub płyty. Zostawmy ich w spokoju, bo to - jak sądzę - mniejszość.

Fani "koncertowi" to prawdziwa sól ziemi. To oni są najbliżej muzyki, którą kochają. To oni decydują o obliczu swojej subkultury, sprawiają, że żyje i ma się dobrze. To oni pokonują przeciwności losu, by dotrzeć na drugi koniec kraju, kontynentu, świata po to, by być z Nimi. Ale i to się zmienia w globalnej wiosce. Coraz częściej na koncerty przychodzą fani delikatni (weź takiego przypadkowo nadepnij albo potrąć!). I właśnie w odniesieniu do nasilających się nowych zjawisk chciałbym się teraz odnieść, a wy możecie się ze mną zgodzić lub nie.

Można wyróżnić kilka typów fanów "koncertowych". Najbardziej oczywisty typ to "stara gwardia", ale nie w znaczeniu wieku, a raczej mentalności. Fani z tej grupy idą na koncert z nadzieją, że będzie dziko. Dla nich liczy się przede wszystkim sroga zabawa połączona z alkoholem przy mocnej rockowej muzyce. Preferują miejsce pod sceną, a na pewno na płycie. Głośno skandują nazwę zespołu, dopingują muzyków wojowniczymi gestami, często zmieniają miejsce. Dbają o swój wizerunek twardziela - długie włosy, rockowa zbroja (z przeszłością), zaniedbany wygląd zewnętrzny. Przeważnie mają "niedźwiedziową" posturę ciała, która sprzyja ich wygłupom. Mają ortodoksyjne poglądy na muzykę i antymuzykę, jaką jest np. techno. Są najbardziej widoczni w tłumie i zespół czerpie energię z ich postawy. Na zachodzie ten typ jest na wymarciu.

« Poprzednia
1
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Mikele (gość, IP: 192.168.7.*), 2013-03-13 08:33:30 | odpowiedz | zgłoś
Każdy bawi się, jak umie. Najważniejsza jest tolerancja i dystans do siebie samego. W drugim akapicie wyraźnie napisałeś, że idziesz na koncert "wyszaleć się". A że robisz to nie pijąc piwa lub zbierając pamiątki? Twoja sprawa. Żałuję jedynie, że trafiasz na damskich bokserów. Na jakie ty koncerty chodzisz?
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-03-13 11:21:00 | odpowiedz | zgłoś
No to jest ważna kwestia. Beznadziejne są podgrupy fanów dla których nawalenie się na koncercie jest celem samym w sobie. I to nie ważne czy są to otyli 35 letni niedźwiedzie czy gimbusy rzygające po jednym piwie.
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
vonsmroden
vonsmroden (wyślij pw), 2013-03-12 20:25:30 | odpowiedz | zgłoś
Ja to widzę tak, rok 1994 koncert Morbid Angel w Zabrzu 6 tyś. wiary i pandemonium pod sceną, koncert Morbid Angel rok 2013, 800 ludzi, pięć się bawi, pięćdziesiąt nagrywa na telefony, reszta stoi i się patrzy. No niestety fani się starzeją i wymierają, a metal nie jest już tak popularny jak kiedyś...
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Winterstorm
Winterstorm (wyślij pw), 2013-03-12 20:22:06 | odpowiedz | zgłoś
Dwa szybkie sprostowania:
1. Podane przez Ciebie typy osobników bywających na koncertach, to w socjologii tzw. typy idealne (kto chętny na coś więcej, niech sięgnie do Maxa Webera). Jestem praktycznie pewien, że nigdy nie da się zaobserwować osobnika pasującego do większości z tych typów, ponieważ są to pewne skrajności, które zwyczajnie w świecie nie występują. Poza tym wyraźnie przebija z tego tekstu gloryfikacja tego, co było kiedyś (zdecydowanie pozytywny opis starej gwardii) oraz tego, co obecnie (dokumentalniści, lalusie, którzy zostali bardzo negatywnie przedstawieni). Nie można zapominać, że "tempora mutantur et nos mutamur in illis" - to nie tyle uczestnicy zmieniają obraz subkultury, co subkultura zmienia ich samych. "Uspołecznienie się" rocka i metalu, ich w mniejszym lub większym stopniu medialna akceptacja sprawiły, że to, co było charakterem i siłą napędową tej muzyki ileś tam lat temu, obecnie swój ciężar przesunęło na inne obszary. Najlepszym przykładem niech będzie postępująca wizualizacja zachodnich społeczeństw - stąd rozprzestrzenianie się "dokumentalistów", którzy chcą móc sobie obejrzeć swoje własne nagrania/zdjęcia z koncertu, na którym byli (i o dziwo wcale nie są to ludzie w wieku szkolnym, ale także osoby, które dawno już przekroczyły trzecią dekadę życia). I tyle z mojej strony w tej kwestii, bo zaraz mi wyjdzie osobny felieton.
2. Daleko nam do publiczności niemieckiej czy czeskiej - nie do końca wiem jak to odebrać. Chodzi Ci o to, że ich publika jest lepsza, czy gorsza niż Polska? Wydaje mi się, że to drugie i wtedy pełna zgoda, ale jeśli to pierwsze, będę polemizował ;)
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Mikele (gość, IP: 192.168.7.*), 2013-03-13 08:27:43 | odpowiedz | zgłoś
Odp. na punkt 2: gorsza. Odp. na punkt 1: bardzo ładne dopowiedzenie. Właśnie o typy idealne mi szło, celowo przejaskrawione, nierealne. Bo tylko wtedy mogłem pozwolić sobie na negatywny osąd bądź gloryfikację poszczególnych typów. Przecież nikt z nas nie należy do jednej tylko szuflady. Kto się zżyma, ten nie ma dystansu do siebie.
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-03-12 20:16:32 | odpowiedz | zgłoś
O, zapoczątkowałem cykl. Ma ktoś jeszcze jakieś pomysły na "kultura...(wstawić temat)...AD 2013"?

No i małe post scriptum do kultury słuchania - nie napisałem że dziś młodzież wychowana na mp3 w ogóle oduczyła się wsłuchiwać w szczegóły i niuanse utworu i czerpać z tego przyjemność.
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Słuchacz (gość, IP: 80.202.36.*), 2013-03-16 21:10:46 | odpowiedz | zgłoś
A szkoda, bo właśnie napisałem komentarz pod Twoim artykułem, w którym sygnalizuję, że nieco uogólniłeś przedstawiony przez siebie obraz słuchaczy. Pozdrawiam!
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Wotan
Wotan (wyślij pw), 2013-03-12 20:05:43 | odpowiedz | zgłoś
Zbytnio uogólniasz, nie wiem skąd miałeś takie pomysły... Choć z jednym się zgodzę - nagrywanie filmików na komórki jest chore. Zdarzały mi się również absurdalne sytuacje jak np. głupie pytanie "co się pchasz?", gdy akurat wylatywałem z kotła... Koleś zawzięcie bronił swoje dziewczę przed upadkiem (zrozumiałe)jednocześnie stojąc w miejscu największego zagrożenia (niezrozumiałe). Jeszcze chciałem dodać, że jestem chudzielcem, a jakoś dziwnie zawsze daję sobie radę na płycie i pod sceną.
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
Mikele (gość, IP: 192.168.7.*), 2013-03-13 08:21:13 | odpowiedz | zgłoś
Ojejku, no takie tam spostrzeżenia... To nie jest artykuł naukowy, pretendujący do miana odkrywczego czy omawiającego stan faktyczny. Przecież to oczywiste, że nie ma jednowymiarowych typów, że to tylko uogólnienia. Pewnie, że chudzi dają radę pod sceną, a niedźwiedzie stają z tyłu, że ci, którzy tzrymają aparat potrafią też rozkręcić zajebisty młyn itd.
re: Kultura chodzenia na koncerty AD 2013
mrr (wyślij pw), 2013-03-12 19:27:52 | odpowiedz | zgłoś
Gdzie tam drętwo, ja nadal bawię się rewelacyjnie. Z racji szacownego wieku, mając przegląd opisywanych zjawisk , tak od lat 80 absolutnie się nie zgadzam z tą oceną. Jednostki osobliwe zawsze się trafiały np. golące głowy i robiące irokeza na krem do golenia w wc PKP w drodze do Jarocina czy jadące na tenże festiwal w garniturze :D. Pod sceną następuje po prostu wymiana pokoleniowa. Na koncerty nierzadko chodzimy całą rodziną, z krewnymi i znajomymi królika - co pociąga za sobą pełen przekrój wiekowy. Powaga wynikająca z wieku nie pozwala nam co prawda ruszyć pod scenę, chyłkiem szukamy więc jakiejś ściany bądź drzewa by podeprzeć poskręcany kręgosłup ;) ale godnie reprezentuje nas tam nasz syn i jego znajomi, pogo, ścianka czy mały kociołek to nadal pozycja obowiązkowa, uzupełniona rytualnym opatrywaniem ran po koncercie :).
4
Starsze »
Na ile płyt CD powinna być wieża?