- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
felieton: Kondycja muzyki rockowej AD 2014
strona: 3 z 3
Wróćmy do muzyki światowej. Niby prawdziwy rock i metal oraz ich fani mają się dobrze. Ale na pewno nie pomogła fala tzw. post-grunge'u z drugiej połowy lat 90. Czyli radiowy pseudorock. Mainstreamowe media czasami promują swój plastik. Za metal robią twory w rodzaju Nickelback czy Creed, a za punk Good Charlotte, Green Day czy Avril Lavigne. Przez te zakłamania trzeba ludziom przypominać, na czym te gatunki naprawdę polegają i na czym polega prawdziwa muzyka.
Co do cholery stało się z muzyką brytyjską? Można nawet zapytać: "czy Brytania jest dalej Wielka"? Nigdy tego nie rozumiałem, co się stało w latach 90., że doszło tam do takiego załamania. Jeszcze w latach 80. zdecydowana większość najlepszej światowej rockowej muzyki pochodziła z Wysp Brytyjskich. Wszystkie Zeppeliny, Purple, Maideny, Floydy, Saxony. Hard rock, heavy metal, punk, new wave, rock progresywny. To wszystko brytyjskie wynalazki (jeśli chodzi o brytyjsko - irlandzkich epokowych artystów, to przecież, jak wszyscy wiemy, można by wymieniać w nieskończoność). A tu przyszły lata 90. i nagle Zjednoczone Królestwo stało się symbolem britpopu (Blur i Oasis są nawet OK, reszta już dużo mniej), ale co gorsza zwykłego popu, rave'u i dzisiejszego gównianego indie - srindie. Jeżeli jacyś ludzie czują się na siłach, aby napisać felieton o tej przemianie - droga wolna, ja się nie porywam na to.
Przyszłość rocka? A kto to wie. Należałoby sobie zadać filozoficzne pytanie - na ile w tej muzyce już wszystko zostało powiedziane. Czy jeszcze będzie jakaś muzyczna rewolucja? Czy wyodrębni się jakiś nowy gatunek rocka? Czy w metalu da się jeszcze wymyślić coś naprawdę nowatorskiego (na skalę System Of A Down - co by o nich nie myśleć, byli zjawiskowi)? Panuje jakaś taka dziwna stagnacja. Grupy koncertują, wydają świetne, dobre, średnie, słabe, chujowe albumy. No i tyle. I jeszcze to, że płyty wydaje się co kilka lat. W latach 70. niektórzy potrafili wydawać dwa studyjniaki rocznie. Coś, co kiedyś byłoby powrotem po latach, dziś jest normalnym czasem oczekiwania na nowy album. Od lat nie wydarzyło się nic naprawdę fascynującego, nie powstał żaden nowy nurt. Nowa Rockowa Rewolucja z początku ubiegłej dekady? Niewiele z niej zostało. Ostoją pozostaje stara gwardia, a także Queens Of The Stone Age. A co będzie, to zobaczymy. Zapraszam do dyskusji, jakby co.
Poza tym w Polsce rock nie jest specjalnie promowany przez media, w Stanach i Zachodniej Europie co i rusz pojawiają się jakieś nowe gwiazdy, dla tych którzy ich potrzebują.
Jest Black Keys, jest Jack White, jest Florence & The Machine, jest masa bardzo popularnych młodych zespołów które wyprzedają trasy po wielkich halach w mgnieniu oka.
Albo całe to gadanie, że hair metal był chujowy... OK, w porównaniu do thrashu był. Niestety pozostaje nam teraz po dupach całować Bon Jovi i Poison, błagając o przebaczenie, porównawszy ich muzykę do późniejszych mutacji metalu albo do tego, co dziś jest masówką.