zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

felieton: Nie REGULować odbiorników - pamięci Jacka Regulskiego

2.11.1999  autor: Rosiu

strona: 1 z 1

Niniejszy tekst jest moim osobistym pożegnaniem wspaniałego muzyka, Jacka Regulskiego. Być może mylę się w niektórych faktach, ale przecież wielu ludzi znało Go lepiej ode mnie...

29 października 1999, ok. godziny 20.00. Nie bądę ściemniał, że tę chwilę zapamiętam do końca życia, ale na pewno często będzie mi się przypominać... Kiedy zadzwonił do mnie Piotrek Luczyk i powiedział: "Jaca nie żyje. Zabił się wczoraj na motocyklu", zatkało mnie, poczułem się, jakby wszystko spieprzyło mi się na głowę...

Jacka poznałem dzięki Romanowi Kostrzewskiemu, kiedy robiłem dla "Przeglądu Sportowego" rozmowy z KATami na temat związków muzyki ze sportem. Kościej ostatecznie nie mógł przyjść i gadałem z Chudym i Fazim. Przesympatyczni, rozmowni kolesie, marzenie każdego dziennikarza: o). Tak zaczęła się przyjaźń z zespołem i któregoś dnia Piotrek i Jaca przyjechali do Warszawy, a dokładnie do Izabelina, żeby coś tam podziałać przy "Różach Miłości". No i znałem już wszystkich KATów...

Potem, kiedy przyjeżdżałem służbowo na Śląsk i chciałem się spotkać z którymś z chłopaków, zazwyczaj Jaca miał czas, piło się więc browary w "Aszy" i "Picu" (KATowe knajpy, hehe...), czy dłuuugo gadało przez telefon o muzyce. Bo Jacek kochał muzykę... Martwił się przyszłością KATa, kiedy były różne zawirowania, w twórczość wkładał całe serce, a kiedy otworzył wreszcie swoje studio, alKATraz, miałem wrażenie, że od dawna było to jego marzenie. Cieszył się jak dziecko, spędzał tam mnóstwo czasu, po prostu tym żył... Mówił coś o tym, jak drogo kosztowało Go otwarcie alKATraz, ale nie żałował ani grosza...

A poza tym? Był bardzo w porządku... Pamiętam, jak bodajże trzy, czy cztery lata temu, kiedy miałem kompletnie popieprzone sprawy życiowe, w Wigilię zadzwonił On - przecież byliśmy dla siebie niemal obcymi ludźmi! - i powiedział: "Cześć Rosiu! Wesołych Świąt i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!"... A wyobrażacie sobie, jak na moją proźbę kupił za swoje pieniądze 4 bilety na mecz Polska-Włochy, a potem też Polska-Anglia, mimo że nie miał żadnej pewności, czy przyjadę i wezmę je od Niego?! No i zawsze miły, uśmiechnięty, co i raz sypnął żartem...

18 marca 1998, Poznań, koncert w "Fabryce". Wtedy widziałem Jacę ostatni raz, w czaderskiej koszulce (uśmiechnięta facjata Jacka z irokezem i kolorowym napisem "Nie REGULować odbiorników" o)). Potem jeszcze wyciągnął mnie razem z resztą KATów na imprezkę, a rano wlazłem w pociąg... Potem już nie było na nic czasu, raptem parę telefonów, jeszcze w zeszłoroczne Święta zadzwoniłem złożyć Mu życzenia i kontakt się urwał...

Aż przyszedł ten cholerny piątek... Wiesz co, Jaca? Mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, masz swoje alKATraz. Że jest ktoś, dla kogo możesz robić muzykę, że masz tam swoje "Asz" i "Pica". Że jest Ci lepiej albo przynajmniej nie gorzej... Że Twój okręt płynie dalej...

« Poprzednia
1
Następna »
Na ile płyt CD powinna być wieża?