zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

felieton: Grzegorz Ciechowski - Lżejszy od fotografii

9.01.2002  autor: Tomasz Markiewicz

strona: 1 z 1

W to, co robił, wkładał całe swoje serce. Nie wiedział, że jest już tak osłabione...

Ostatnią rozmowę z Grzegorzem Ciechowskim przeprowadziłem w czerwcu 2001 roku w Opolu. Cały czas zastanawiam się dlaczego miała takie zakończenie:

Przy takim nawale pracy myśli pan o uciekającym czasie?

Ja jeszcze tego czasu nie liczę, bo w moim życiu ciągle się coś dzieje. Nie mogę powiedzieć, iż jestem na takim etapie, że powinienem przystanąć.

Przystanąć nie, ale diabeł zawsze coś wymyśli... I potem człowiek się zastanawia: ile mu jeszcze czasu zostało...

Czas zasuwa coraz szybciej, tak, że w głowie się nie mieści. Nieprawdopodobnie.

Artysta zmarł 22 grudnia 2001 roku. Był chory na serce. Ostatnie chwile swego życia spędził w szpitalu. Miał 44 lata. Osierocił trójkę dzieci, nie doczekał urodzin czwartego. To kolejna wielka strata dla polskiej muzyki rockowej. Bo przecież nie tak dawno odszedł Staszek Zybowski (mąż Urszuli). Ciechowski był na jego pogrzebie, wspominał kolegę, nie wiedział, nie mógł wiedzieć, że będzie następny. "Grzegorz był okazem zdrowia, podziwialiśmy jego muskulaturę. Nie palił papierosów, uprawiał sport, dbał o siebie" - powiedziała Kora. W jednym z ostatnich wywiadów artysta oświadczył: "Jest we mnie coś takiego, co pozwala mi z dużą pewnością siebie myśleć, że z każdej opresji wyjdę obronną ręką".

"Kiedy umiera osoba, która zrobiła tak wiele dla tak wielu, kiedy odchodzi ktoś, kto dużo znaczy, zawsze boli i ma się poczucie niesprawiedliwości, ale tak jest, że odchodzi się właśnie w momencie najmniej spodziewanym... Żegnaj Grzegorz..." - napisała niejaka Dziunia na stronie internetowej onet.pl. Grzegorz Ciechowski był inteligentnym i błyskotliwym rozmówcą, szalenie ambitnym, sumiennym twórcą. Jego wszystkie produkcje gwarantowały wysoki poziom artystyczny. W czerwcu 2001r., kiedy Republika obchodziła dwudzieste urodziny zapytałem jej lidera: "Czy w ciągu tych lat były jakieś porażki, czy coś się nie udało?" Odpowiedział: "Żadna z płyt, czy to Obywatela GC, czy Republiki, to nie są płyty, których musiałbym się wstydzić. Wszystkie one są zapisem tego, co się działo w moim życiu, w życiu moich kolegów. Te płyty były takim rodzajem dosyć intensywnie pisanego pamiętnika, spisu wydarzeń, które miały miejsce. I co najważniejsze, że do tych relacji można wracać i nie ma wstydu". Pan jest chyba perfekcjonistą - stwierdziłem w rozmowie z Ciechowskim pięć lat temu. Nie zgodził się ze mną. "Gdybym doszedł do podobnego wniosku, to już dawno musiałbym przestać pisać. Ja wręcz uwielbiam to, że zawsze zostaje coś do zrobienia i poprawienia". Ale już szczytem skromności było to, co powiedział przed miesiącem "Vivie": "Ja jestem kimś, kto sobie z muzyką radzi dla własnych potrzeb, lubię słuchać swojej muzyki. Na dodatek okazało się, że ileś osób ma podobną potrzebę słuchania mojej muzyki".

Ciechowskiego znamy jako kompozytora, poetę, producenta, aranżera, pianistę, flecistę, wokalistę. Czuł się bardziej autorem tekstów niż muzykiem. Czy czuł się poetą? "Czasami udaje mi się coś opisać w taki sposób, który zbliża się do poezji". Dlaczego muzykiem był na drugim miejscu? "To w związku z odwiecznym kompleksem, że w przeciwieństwie do moich sióstr nie skończyłem szkoły muzycznej. A że tylko ci, co od dzieciństwa zaczynają intensywnie grać, mają zaklęty dar operowania muzyką, dla mnie wszystko co najważniejsze, zawiera się w pisaniu tekstów". Teksty pisał także dla innych artystów, na przykład dla Justyny Steczkowskiej pod pseudonimem Ewa Omernik. Trzeba być dobrym psychologiem, żeby opisywać to, co przeżywają inni. Taką tezę i pytanie jednocześnie postawiłem przed Ciechowskim pięć lat temu. Powiedział: "Tak długo staram się pisać teksty, poprawiać je, dopóki nie zauważę, że ci, którzy je śpiewają, całkowicie się z nimi utożsamiają. Jeżeli w sposób instynktowny zapominają, że ja jestem autorem tekstu i zaczynają traktować go jak własny, wtedy wiem, że jest dobrze". Pisanie tekstów Ciechowski zwykł nazywać urzędniczym oddawaniem się pracy nad słowem.

Po niedawnej premierze muzyki do "Wiedźmina" przygotowywał nową płytę Republiki. Miała być gotowa w styczniu 2002 roku. Zespół zarejestrował w studiu jedenaście kompozycji. G. Ciechowski przez ostatnie tygodnie pisał do nich teksty. W takich chwilach pochłaniał mnóstwo książek, wracał do swoich ulubionych poetów. Broń Boże nie po to, żeby cokolwiek z nich ściągnąć, ale żeby zanurzyć się na jakiś czas w taką, jak to nazywał, "intensywność słowa". Mówił, że gdy pisał, wydłużały się jego spacery z psami i dla rodziny stawał się z lekka przymulony i nieobecny. W pracę nad słowem wkładał całe swoje serce. Nie wiedział, że jest już tak osłabione. Przed śmiercią zdążył jeszcze napisać pięć tekstów na nową płytę Republiki, nie zdążył już nagrać partii wokalnych. Co się stanie z tym materiałem, nie wiadomo.

Chyba każdy artysta ma w swoim dorobku taką piosenkę, którą nieświadomie żegna się ze swoją publicznością. W przypadku Ciechowskiego jest to utwór "Odchodząc" zaczynający się od słów "a więc stało się i odchodzisz". Kolejne wersy wiele wyjaśniają.

Jestem lżejszy od fotografii
z których będziesz mnie teraz wycinać
będę milczał? i tak jestem martwy
odchodząc zabierz mnie

W nowym życiu znajdziesz mi miejsce
gdzie? na półce lub parapecie
Raz na miesiąc kurz ze mnie zetrzesz
odchodząc zabierz mnie

Ciechowski odszedł 22 grudnia w dniu moich urodzin. Każdego roku ta data będzie mi o nim przypominać. Jednak kurz z półki z płytami będę ścierał znacznie częściej.

« Poprzednia
1
Następna »
Na ile płyt CD powinna być wieża?